"Biblioteka na tropie zbrodni niemieckiej". Ile osób poddano ludobójstwu?

Nazywam się Krzysztof Korda, jestem historykiem, doktorem nauk humanistycznych, specjalizuję się w historii Pomorza (zwłaszcza okresu XIX i XX wieku) - przeprowadziłem kwerendę historyczną m.in. w zbiorach Instytutu Pamięci Narodowej. Efektem moich prac jest artykuł pt. "Biblioteka na tropie zbrodni niemieckiej" w całości dostępny poniżej, na stronie biblioteki oraz w Kociewskim Magazynie Regionalnym (nr 109) - tutaj Pewne jest, że doszło do zbrodni, a zamordowanych pochowano na terenie dawnej jednostki wojskowej. Ekshumację ciał przeprowadzono w październiku 1945 roku. Odnaleziono zwłoki patriotów m.in. na terenie dawnego boiska jednostki - dziś jest to Plac Patriotów. Do dzisiaj nie wiadomo ile osób zginęło na terenie dawnej jednostki wojskowej - np. prochowni. Nie wiadomo, czy i w jakim miejscu na terenie Tczewa i okolic mogą znajdować się zwłoki ofiar z 1939 roku. Odnalezione ciała Bohaterów pochowano na cmentarzu starym i upamiętniono pomnikiem. Co roku 11 listopada przy pomniku w sąsiedztwie nagrobków obchodzone są obchody 11 listopada organizowane przez Prezydenta Tczewa.


KRZYSZTOF KORDA "BIBLIOTEKA NA TROPIE ZBRODNI NIEMIECKIEJ"

Pod koniec 2019 r. Prezydent Miasta Tczewa, Mirosław Pobłocki, zwrócił się z apelem do mieszkańców oraz do różnych instytucji, w tym również do Miejskiej Biblioteki Publicznej im. Skulteta o udzielenie informacji na temat zbrodni niemieckiej dokonanej na mieszkańcach Tczewa jesienią 1939 r. Tym samym Prezydent zainspirował mnie do badań, dzięki którym chciałem poznać odpowiedź na kilka pytań: Gdzie dokładnie znajdowała się prochownia, przy której hitlerowcy dopuścili się zbrodni? Ile osób poddano ludobójstwu? Gdzie złożono ofiary? Czy wszystkie szczątki po wojnie wydobyto i przeniesiono na cmentarz? Odpowiedź na żadne z nich nie jest łatwa.

GDZIE ZNAJDOWAŁO SIE MIEJSCE ZBRODNI - PROCHOWNIA?


Niestety niewiele w tej sprawie pomogły mi dostępne źródła spisane. Materiały archiwalne, w większości sporządzone po wojnie, nie odnotowały lokalizacji prochowni. Co więcej, na żadnej mapie ani dokumencie urzędowym nie widnieje napis "prochownia". Swoją wiedzę o jej lokalizacji opieram na relacji mieszkańca Tczewa - Jana Kamińskiego, uczestnika ekshumacji w 1945 r. - i traktuję jako najważniejszy dowód. Zdaję sobie sprawę, że relacja ta jest obarczona niepewnością, tym bardziej, że świadek zdarzeń spisał ją dopiero w 2002 r., czyli 57 lat po opisywanych wydarzeniach. Jako historyk zawsze najbardziej ufam dokumentom z danego okresu, lecz przy ich braku relacja bezpośredniego świadka, wówczas licealisty przymuszonego do "ładowania" zwłok do trumien, pozostaje świadectwem wartościowym, tym bardziej, że tego typu przeżycie zapada głęboko w pamięć młodego człowieka.

W swojej relacji z 2002 r., opublikowanej na łamach "Kociewskiego Magazynu Regionalnego", Jan Kamiński w następujący sposób opisał miejsce, w którym doszło do mordu: "Na terenie miasta Tczewa są tylko dwa miejsca [koszary - miejsce zbrodni z 1939 r. i tzw. <<świński rynek>> - miejsce zbrodni z 1940 przy ul. Lecha], w których na początku II wojny światowej niemiecki okupant dokonał egzekucji miejscowej ludności. Pierwsza z nich, którą wyżej opisano, odbyła się w rejonie koszar, w pobliżu byłej prochowni. Dzisiaj blisko tego miejsca, niedaleko wiaduktu nad torami, przebiega droga krajowa nr 1 [obecnie 91], która wówczas nie istniała. Dokładna lokalizacja po upływie tylu lat jest prawie nie-możliwa, gdyż znajdujący się tam teren jest zupełnie zmieniony. Ówczesne zarośla i krzaki przekształciły się w duże drzewa, a łagodny stok został przekopany przez nielegalnych eksploratorów piasku" (KMR 2002, nr 38/39, s. 42-13).



Mając tę wskazówkę, przeanalizowałem mapy Tczewa z 1931,1934,1942 i 1944 r. Okazało się, że pewne światło na sprawę rzuca porównanie mapy z 1931 r. z późniejszymi. Na planach z 1931 r. widnieje bowiem jedynie kawałek obecnej ulicy Tczewskich Saperów, natomiast na mapie z 1934 i bardzo dokładnej (sporządzonej w skali 1:25000), szczegółowej mapie z 1942 r. ulica Tczewskich Saperów jest wyraźnie dłuższa. Na jej końcu, w prostej linii za koszarami, przy torach zaznaczono obiekt, do którego z koszar prowadzi droga. Droga ta w dalszym biegu prowadzi również do strzelnicy (dzisiaj okolice ulicy Poligonowej). Słowem, przy drodze od ulicy Tczewskich Saperów na mapach widnieją tylko te dwa obiekty: jeden przy torach - najprawdopodobniej prochownia i drugi - znana nam strzelnica.

Prawdziwość tej lokalizacji potwierdzają inne wzmianki, a co ważne, nie znalazłem takiej, która by wiarygodność tej informacji podważała. I tak, w materiałach z pogrzebu ofiar z 1945 r. używa się określenia "zbrodnia za koszarami", tymczasem "za koszarami" znajdowała się jedynie wspomniana wyżej droga, prowadząca wyłącznie do tych dwóch budynków. Na mapie z 1942 r. opisano je jako teren ogrodzony drutem (drahtzaun), a takie zabezpieczenia z pewnością posiadały obiekty wojskowe.

Lokalizację tę potwierdza także druga osoba, która przebywała w prochowni niedługo po zbrodni, w 1939 r. Był to Czesław Knopp z Tczewa, autor książki Przez Stalingrad do Londynu - żołnierz przymusowo wcielony do Wermachtu, który następnie przedostał się do wojska polskiego generała Władysława Andersa. W wydanej w 2007 r. książce pisze on m.in.: "Kilka minut później wprowadzono nas do koszar, gdzie dostaliśmy rozkaz usuwania gruzów po bombardowaniu. (...) W tym drugim tygodniu dokonaliśmy odkrycia, które nas zszokowało. Podczas przerw, po spożyciu naszych kanapek, łaziliśmy po okolicznym terenie. W miejscu, gdzie wysypywaliśmy gruz stały magazyny - prawdopodobnie do przechowywania materiałów wybuchowych i amunicji. W jednym z nich znajdowała się zwalona na kupę odzież. Po bliższym przyjrzeniu się odkryliśmy ślady strzałów i krwi. Tam również leżał księży biret z wypisanym wewnątrz nazwiskiem ks. Schwanitza, też zakrwawiony. Był to widoczny ślad odbytych tam egzekucji. To, co do nas dochodziło w formie plotek, okazało się prawdą" (tamże, s. 36). Świadectwo to traktuję bardzo poważnie, bo jest wspomnieniem bezpośredniego świadka, tuż po tych wydarzeniach. Potwierdza ono lokalizację prochowni w koszarach - "magazyn do przechowywania materiałów wybuchowych i amunicji" oraz miejsce zbrodni - ślady krwi na stercie odzieży.

Skoro Jan Kamiński, uczestnik ekshumacji, wspominał w swojej relacji o torach, należy szukać lokalizacji prochowni koło traktu kolejowego. Zauważmy, że na jedynej drodze z koszar do strzelnicy w pobliżu torów znajdował się obiekt na działce o wymiarach ok. 375 na 375 metrów. Teren ten znajduje się na mapie zarówno z 1934 r., jak i z 1942, natomiast nie ma go na wcześniejszych mapach. Jest to zrozumiałe, jeśli pamiętamy, że jednostka wojskowa powstała w tym miejscu dopiero w 1930 r., więc koszary wybudowano niewiele wcześniej, a ich rozbudowę odnotowują dopiero późniejsze plany.

Dzięki współpracy z Maciejem Fergonem - informatykiem w MBP w Tczewie - nałożyliśmy na siebie mapę z 1942 r. na współczesną mapę z serwisu Google Maps i inne. Po nałożeniu obu map o takiej samej skali - co widać na fot. 2 - leżący przy torach plac o wymiarach 375 na 375 m w dużej części (ale nie całkowicie) pokrywa się z niezabudowaną działką na Osiedlu Bajkowym, ograniczoną Aleją Solidarności, Aleją Kociewską, ulicą Jana Brzechwy i torami kolejowymi (fot. 4). Tak więc, można przypuszczać, że prochownia była zlokalizowana w tym miejscu.



Gdy miejsce zbrodni - prochownię - udało się zlokalizować, odpowiedzi wymagało pytanie, gdzie zostały pochowane ofiary. Według relacji Jana Kamińskiego grób masowy znajdował się w pobliżu torów. Miejsce to wskazał Jan Kamiński na sporządzonym przez siebie planie (fot. 3). Z planu wynika, że zwłoki pochowano i następnie znaleziono nie w samej prochowni, ale w jej od prochowni - obecnie jest to narożnik, trójkątny obszar w pobliżu wiaduktu przebiegającego nad torami i drogi krajowej nr 91 (Aleja Solidarności).


ILE OSÓB ZGINĘŁO W POBLIŻU DZISIEJSZEGO OSIEDLA BAJKOWEGO?

Jeśli morderstwo to nazywamy zbrodnią, ludobójstwem mieszkańców, to warto poznać jego skalę. Szukałem odpowiedzi na to pytanie, ale niestety nie jest ona możliwa. Jesteśmy bezradni, podobnie jak badacze zbrodni w pobliskim Lesie Szpęgawskim. Szacują oni bardzo rozbieżnie - od trzech do siedmiu tysięcy pomordowanych - i prawdopodobnie nigdy nie poznają prawdy. Postarali się o to sami hitlerowcy, którzy - chcąc ukryć rozmiar zbrodni - zacierali ślady ludobójstwa. Ciała posypywano wapnem, aby przyspieszyć proces rozkładu.

W 1944 r. Niemcy odkopali groby masowe w Szpęgawsku, odnalezione ciała zmielili, a następnie spalili i rozrzucili popiół. Wszystko po to, aby uniemożliwić identyfikację i policzenie ofiar. To perfidne postępowanie nie mieści się nam dzisiaj w głowie, ale obrazuje przemyślność okupanta w ukrywaniu rozmiarów ludobójstwa. W Tczewie nie zachowało się żaden zapis ani skrawek skrupulatnie przygotowanych (i niszczonych) list niemieckich, na które wpisywano osoby zakwalifikowane do zgładzenia.

Nie wiemy, ile osób zamordowano w naszym mieście jesienią 1939 r. Listy ofiar nie ustalili nawet prokuratorzy po wojnie, ponieważ ich śledztwo skupiło się na ustaleniu personaliów zbrodniarzy, zbieraniu dowodów przeciwko nim i postawieniu ich przed sądem. Na listę ofiar sporządzoną po wojnie wpisano 120 osób. Znajdują się na niej osoby zamordowane w Tczewie, jak i Lesie Szpęgawskim i innych miejscach. Lista prokuratorska zawiera jednak błędy, skoro np. znajduje się na niej prezes tczewskiego sądu, Jakub Jagalski, który zmarł wiele lat przed wojną, w 1932 r. W książkach niektóre nazwiska ofiar wymienia się zarówno na listach pomordowanych w Tczewie, jak i w Szpęgawsku. Być może rodziny, w trosce o zachowanie pamięci o krewnych, wpisywały zaginionych w dwóch miejscach, nie wiedząc, tak naprawdę, co mogło się z nimi stać jesienią 1939 r.



ILE OSÓB EKSHUMOWANO W TCZEWIE W 1945 R.?

Wiemy na pewno, że w 1945 r. zwłoki w pobliżu prochowni odkryto na głębokości zaledwie 60-70 cm. Zamordowani mieli ręce związane drutem kolczastym, część z nich miało połamane szczęki, kości policzkowe, rozbitą czaszkę (aż 18 osób). W protokole ekshumacji jedna z nierozpoznana ofiar została przedstawiona przez protokolanta następująco: "zwłoki mężczyzny wysokiego wzrostu, ręka złamana, czaszka rozbita, owinięta drutem kolczastym, prawa strona szczęki dolnej złamana, żebro złamane". Takich drastycznych bolesnych opisów w protokole znajduje się więcej. Potwierdza to, że przed śmiercią ofiary tczewskiej zbrodni torturowano.

Podczas wydobycia szczątków udawało się zidentyfikować jedynie księży i kolejarzy po ich charakterystycznym ubiorze. Pozostałych - w tym nawet burmistrza Tczewa Wiktora Jagalskiego (zamordowanego prawdopodobnie w Tczewie) - nie rozpoznano. Oglądałem zdjęcia z tej ekshumacji, widziałem szczątki ofiar w znacznym stopniu rozkładu i na podstawie fotografii, mimo że są zadziwiająco dobrej jakości, nie jestem w stanie odróżnić nawet ubioru księdza od kolejarza (fot. 5). Nie dziwię się, że uczestnicy ekshumacji nie mogli zidentyfikować zwłok ani pewnie ich dokładnej liczby.

Nie jesteśmy pewni, ile ciał wydobyto w 1945 r. W czytelni Instytutu Pamięci Narodowej korzystałem z najważniejszego w tej sprawie dokumentu - protokołu ekshumacji przeprowadzonej w Tczewie 29-31 października 1945 r. Zapisano w nim, że w Tczewie odnaleziono 56 ciał zamordowanych mieszkańców, wśród nich 10 duchownych. Znajdowały się w trzech miejscach. Dwa miejsca pochówku odkryto w pobliżu prochowni i były to groby masowe, a jedno na terenie koszar, przy płocie po stronie zachodniej i były to groby pojedyncze. Ponadto odnaleziono miejsce pochówku żołnierza polskiego, który zginął wcześniej, w walkach obronnych w Tczewie w dniu 1 września 1939 r. Po ekshumacji w Tczewie, 1 listopada 1945 r., pochowano 47 osób, w Pelplinie 10 duchownych.

Późniejsze akta urzędowe mówią o 71 oso-bach ekshumowanych z terenu obok prochowni, następnie pochowanych w Tczewie na Starym Cmentarzu. Potwierdzają to zdjęcia, napisy na mogile mieszkańców na Cmentarzu Starym wykonane w latach siedemdziesiątych XX w. Oznacza to, że później prawdopodobnie odnaleziono jeszcze 24 ciała. Z informacji uzyskanej od kustosza Józefa Ziółkowskiego, pracownika Fabryki Sztuk (za którą bardzo dziękuję) wynika, że w latach 70. miała miejsce kolejna ekshumacja na terenie koszar. Być może to właśnie w niej odnaleziono 24 ciała następnie złożone do zbiorowej mogiły na Cmentarzu Starym. [Ewentualnych świadków, osoby posiadające wiedzę na ten temat, bardzo proszę o kontakt].









CZY MOŻNA SPODZIEWAĆ SIE ODKRYCIA KOLEJNYCH ZWŁOK?

Nikt nie wie, czy można się jeszcze spodziewać w Tczewie odkrycia zwłok mieszkańców pomordowanych jesienią 1939 r. Nikt również nie może (jak sądzę) wskazać żadnego pewnego miejsca ich pochówku. Jeśli są gdzieś jeszcze prochy ofiar wojny, to mogą znajdować się wszędzie. Na ślady historii podczas prac ziemnych można trafić niespodziewanie. Wystarczy wspomnieć, co niewiele osób pamięta, że podczas budowy osiedla Suchostrzygi natrafiono na cmentarz wojenny z czasów I potopu szwedzkiego, a pod-czas rozbudowy osiedla Zatorze (Kozen) na przełomie lat 50. i 60. natrafiono na ciało osoby cywilnej, która zginęła z rąk Rosjan w 1945 r. W 2012 r. ekshumowano szczątki 517 osób, głównie żołnierzy niemieckich z czasów I i II wojny, z dawnego cmentarza ewangelickiego przy ulicy Wojska Polskiego/30 Stycznia.

Podsumowując, z ostrożnością typową dla historyka, przyznam, że prawdopodobnie nigdy nie uda się nam już ustalić, ile ofiar zginęło w prochowni, ile pochowano i ekshumowano w miejscu, którego lokalizacji możemy się jedynie domyślać. Skoro nie udało się naszym przodkom zaraz po wojnie, to obecnie jesteśmy jeszcze bardziej niż oni bezradni wobec prawdy. Przyjmując najmniej optymistyczne dane, na terenie Tczewa - szczególnie na terenie zajmowanym przed laty przez wojsko - w pobliżu dawnej prochowni, torów i drogi krajowej 91 lub pod nią - w miejscu, na którym znajdowały się groby masowe mogą znajdować się do dzisiaj szczątki innych pomordowanych w 1939 r. Znamy liczbę ekshumowanych. Nie wiadomo jednak, ile osób zginęło w Tczewie w 1939 r., więc nie wiemy, czy na terenie Tczewa, po uwzględnieniu liczby osób ekshumowanych, można spodziewać się kolejnych zwłok. Przypomnę, że zaraz po wojnie władzy ludowej i społeczeństwu zależało na pokazowych akcjach ekshumacji, uroczystych pogrzebach mających charakter patriotyczno-religijny. Brały w nich udział tłumy. Wystarczy wspomnieć, że w pogrzebie pomordowanych w Tczewie (fot. 7-8) wzięło udział 10 tysięcy mieszkańców (spośród zaledwie 21 tysięcy). Chociaż była ogromna presja społeczna, by ekshumację przeprowadzić starannie, po osiemdziesięciu latach od tej zbrodni, nie jestem w stanie dokładnie wskazać, ile osób zostało zamordowanych, a tym samym odpowiedzieć na pytanie, czy prochy wszystkich zostały ekshumowane i godnie pochowane.

Drukuj
Prześlij dalej