Tam na wschodniej stronie. "Nie ma złych narodów, są tylko źli ludzie"

Tam na wschodniej stronie. "Nie ma złych narodów, są tylko źli ludzie"
Decyzja prezydenta Rosyjskiej Federacji, Władimira Putina, zalecająca Gazpromowi rozpatrzenie możliwości poprowadzenia przez terytorium Polski drugiej nitki gazociągu Jamalskiego wprawiła w zdumienie nie tylko nasze władze. Opozycyjny wobec Kremla Kommiersant napisał: ”Putin zadziwił Polskę”. Krzysztof Antoń.

Za zaleceniem prezydenta RF poszły konkretne działania. Dosłownie kilka dni potem EuRoPol Gaz i Gazprom, reprezentowane przez swych prezesów - Mirosława Dobruta i Aleksieja Millera, podpisały stosowne memorandum. Nie jest to nic wiążącego, ale daje przyczynek do przyjrzenia się temu faktowi bliżej. Swego czasu Rosja wystąpiła do naszego rządu z propozycją poprowadzenia gazociągu przez Białoruś i Polskę, potem dalej do Europy, ale nasi funkcjonariusze państwowi powiedzieli - nie. Gazociąg może być, ale musi przechodzić przez terytorium Ukrainy. Rosjanie nie chcieli się na to zgodzić, bowiem Ukraińcy podobno kradli gaz i nie płacili w terminach za dostarczanie błękitnego paliwa. Putin zadecydował: gazociąg będzie ułożony na dnie Bałtyku i nim dostarczymy gaz na Zachód. Projekt wydał się mało realny, ale Rosjanom udało się jego wykonanie. Powstała też druga inwestycja tak jak ta na północy omijająca Polskę - gazoprowod Jużnyj.

W tej chwili nie potrzebujemy kolejnego gazociągu. Taka budowa jest sprzeczna z rachunkiem ekonomicznym. W dodatku dążymy przecież do dywersyfikacji. Buduje się w Świnoujściu gazoport. Rosja jednak konsekwentnie realizuje swoja ekspansję paliwową na zachód Europy. Chce mieć bliżej jej swoje biura. Dlatego nie wystarcza już okazała siedziba Gazpromu w Moskwie. Teraz firma chce wybudować gmach dla filii na Białorusi, w Mińsku, gdzie na tę inwestycję Aleksander Łukaszenka przeznaczył wcale okazały plac w centrum stolicy. A projektowany gazociąg ma dostarczać gaz na Słowację i Węgry, omijając Ukrainę. Ta określiła ten pomysł emocjonalnie i ekspresyjnie, iż jest to nóż wbity w plecy. Aleksiej Miller, szef Gazpromu, wie, co robi. Pomaga mu w tym rosyjska prasa.

Ostatnio sporo w niej polskich akcentów. Bliskie Putinowi ”Izwiestia” zajęły się Katyniem oraz Smoleńskiem w dwóch dużych materiałach. Krytycznie oceniono poczynania wnuka Stalina, Jewgienija Dżugaszwilego, który podał do sądu magazyn „Star” i autorkę artykułu, Natalię Lebiediewą, o zbrodni na polskich oficerach w Katyniu i wiodącej w tym roli Józefa Wissarionowicza. Powód zarzuca dziennikarce pomówienie jego dziadka, co jest penalizowane w rosyjskim kodeksie karnym(art.128 par.1).


I drugi materiał dotyczący katastrofy Smoleńskiej. Dziennik napisał, iż Polacy chcą otrzymać ziemię, na której posadowiony będzie pomnik, kaplica i muzeum, o powierzchni równej placowi Czerwonemu. Tymczasem wielkość działki ma być 10 razy mniejsza, a o kaplicy i muzeum strona polska nie myśli. Pomnik stanie się wyrazem pamięci o tych, którzy zginęli na lotnisku Siewiernyj. Przede wszystkim głowy państwa Lecha Kaczyńskiego. Prezydent RP już raz uniknął śmierci, kiedy w czasie wizyty w Gruzji na zaproszenie Michaiła Saakaszwilego, zdecydował wraz z gospodarzem udać się na granicę z Osetią Południową. Nastał późny wieczór, gdy kolumna dotarła na miejsce. Wybuchła strzelanina i rozległy się krzyki żołnierzy. Była to ze strony prezydenta Gruzji duża nieroztropność i brak rozwagi. Na marginesie: Osetia Południowa , a także Abchazja, to terytoria, które odłączyły się od macierzy i dążą do samostanowienia. Nie są uznawane przez społeczność międzynarodową.

Na początku był gaz i Ukraina. Teraz będzie tylko ta ostatnia. Ultimatum Unii Europejskiej o wypełnieniu kilku warunków, które zadecydują o podpisaniu przez UE umowy stowarzyszeniowej z Kijowem, dało już widoczne rezultaty. Z więzienia wyszedł Jurij Łucenko, były minister spraw wewnętrznych, jeden z liderów Pomarańczowej rewolucji, który został skazany na 4 lata pobytu za kratkami za czyny, jakich miał nie popełnić. Podobno zdefraudował spore pieniądze. Czeka na swą kolej była premier Julia Tymoszenko. Otrzymała ona wyrok siedmiu lat pobytu w zakładzie karnym. Powód - podpisanie niekorzystnej dla Ukrainy umowy na dostawę gazu z Rosji i zlecenie morderstwa. Prezydent Wiktor Janukowycz też może ją ułaskawić, a miał czas dany przez UE do końca kwietnia. Zresztą na szczytach władzy Ukrainy zawsze działy się dziwne rzeczy. Były prezydent Leonid Kuczma jest zamieszany w zabójstwo dziennikarza Georgija Gonzadze, jako że ten pisał nieprzychylnie o tym polityku. Inny ex - Wiktor Juszczenko, przedtem wraz z Julią Tymoszenko bohater Pomarańczowej rewolucji, popadł w niebyt po poróżnieniu się ze swoją premier. Opozycja uległa przez ów dysonans osłabieniu. A wykorzystał ten fakt Wiktor Janukowycz, lider Partii Regionów. I teraz on zasiada na prezydenckim fotelu.

Z Ukraińcami mieliśmy burzliwe relacje. Ważny tego element, jakiego nie mogą nam zapomnieć, to akcja Wisła. My przebijamy ich banderowcami, Ukraińską Powstańczą Armią oraz zbrodnią Wołyńską. I jeszcze dewastacją cmentarza Orląt Lwowskich. Całe szczęście, że to już za nami. Jeździmy do tego kraju bez wiz; Ukraińcy do Polski z wizą za 60 dolarów. Trzeba mieć nadzieję, iż po podpisaniu umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską i ta przeszkoda, w postaci ruchu wizowego dla nich, zostanie przełamana. A wszystkim przeciwnikom zbliżenia ze Wschodem warto przypomnieć starą sentencję: ”Nie ma złych narodów, są tylko źli ludzie”.

Drukuj
Prześlij dalej