Mija setna rocznica powstania Towarzystwa Młodokaszubów

Grupa młodokaszubów w trakcie studiów w Fryburgu Badeńskim (fot. nadesłane do redakcji)
Mija setna rocznica powstania Towarzystwa Młodokaszubów
W tym tygodniu obchodzimy okrągłą, setną rocznicę powołania w Gdańsku Towarzystwa Młodokaszubów. Akt ten był ukoronowaniem społecznego zaangażowania całego pokolenia młodej inteligencji pomorskiej, która dorastała w klimacie narastającego polsko-niemieckiego konfliktu narodowościowego. Choć działalność samego Towarzystwa przerwała wkrótce pierwsza wojna światowa, symbolizuje ono wszystkie dokonania ruchu młodokaszubskiego, któremu w dużej mierze zawdzięczamy powrót Pomorza do Polski w 1920 roku. Choć z Kaszubami w nazwie, ruch młodokaszubski, zainicjowany przez doktora Aleksandra Majkowskiego u progu XX wieku, był tak naprawdę ruchem ogólnopomorskim, czego widocznym dowodem jest choćby liczne grono Kociewiaków biorących udział w zjeździe założycielskim Towarzystwa w 1912 roku. W istocie rzeczy był to ruch kaszubsko-pomorski i taką właśnie nazwę nosiło pierwsze dziecko tej organizacji, założone w Sopocie Muzeum Kaszubsko-Pomorskie.

Przełom wieków, to jeden z najciemniejszych okresów w zaborze pruskim. Po okresie rządów Bismarcka władze niemieckie zerwały z koncepcją "Prusaków narodowości polskiej", stawiając mocno na germanizację wszystkich poddanych cesarza niemieckiego. Stąd eliminowanie ostatnich pozostałości edukacji w języku polskim, m.in. nauczania w nim religii. Mimo licznych szkolnych protestów, tak w upamiętnionej "Rotą" Wrześni, jak i często zapomnianych, licznych szkołach pomorskich język polski, w pierwszej dekadzie XX wieku został na dobre wyparty ze szkół elementarnych zaboru pruskiego. W tym czasie pokolenie Mlodokaszubów uczyło się już w szkołach średnich (ówczesnych gimnazjach). Tam wielu z przyszłych założycieli Towarzystwa zaangażowało się w samokształceniowe kółka filomackie, wzorowane na słynnym Towarzystwie Filomackim, założonym w Wilnie przez Adama Mickiewicza. Ponieważ chciano w ten sposób poznawać polską kulturę, literaturę i historię, kółka te musiały funkcjonować konspiracyjnie, zaś w razie ich ujawnienia ich członkom groziły surowe kary. Przekonać się o tym mogli choćby młodzi Pomorzanie skazani w słynnym toruńskim procesie filomatów w 1901 roku.

Z wielu powodów droga większości Pomorzan, chcących zdobyć wyższe wykształcenie, wiodła przez jedyną wyższą uczelnię w naszym regionie - Wyższe Seminarium Duchowne w Pelplinie. Ponieważ ówczesny model studiowania zakładał, że do czasu zdobycia dyplomu należy przestudiować kilka semestrów na jednej lub dwóch innych uczelniach, stąd część studentów WSD, m.in. Jan Karnowski ostatecznie miast zostać osobami duchownymi, postanawiało poświecić się innej specjalizacji, którą poznawano w trakcie owych "wyjazdowych" pobytów. Nie mniej, studiując biogramy młodokaszubów, widać wyraźnie, że gros jego członków stanowili księża. Bardzo dobrze oddaje to ówczesny obraz inteligencji polskiej na Pomorzu, gdzie Polaków, przedstawicieli "wolnych zawodów" było bardzo niewielu. Gdyby nie zaangażowanie duchowieństwa w szeroko rozumianą pracę społeczną i niepodległościową, to historia naszego regionu potoczyła by się całkiem inaczej.

W 1906 roku grupka alumnów pelplińskiego WSD na czele m.in. z Janem Karnowskim, Józefem Wryczą, Bolesławem Piechowskim, czy Edmundem Roszczynialskim założyło samokształceniowe Kolo Kaszubologów, które za cel postawiło sobie poznanie i propagowanie wiedzy na temat historii i specyfiki Pomorza. Dzięki kontaktom z lekarzem Aleksandrem Majkowskim i wydawanemu przez niego regionalnemu czasopismu "Gryf" kaszubolodzy stali się "podchorążówką", na której oparty był cały ruch młodokaszubski. Swoją działalność oparli na wezwaniu "Co kaszubskie, to polskie", poprzez które, dbając o regionalną specyfikę Pomorza, nawoływali do zaangażowania w sprawy polskie. Dzięki ciężkiej pracy, aktywności i charyzmie wielu z członków Towarzystwa, Młodokaszubi odegrali wiodąca rolę w wydarzeniach wiodących do powrotu Pomorza do Polski. I wojna światowa przyniosła większości z nich ciężką wojenna służbę w niemieckich mundurach. Niektórych, jak Kociewiaka, Leona Kowalskiego, zawiodła do trzyletniej, rosyjskiej niewoli.


Jednak gdy w Niemczech wybuchła rewolucja, Młodokaszubi stanęli w pierwszej linii niełatwej batalii o powrót Pomorza do Polski. Dziś bowiem często nie pamiętamy, że dla wielu polityków, tak polskich jak i alianckich, nawet pod koniec 1918 roku trudnym do wyobrażenia było to, że Prusy Zachodnie (czyli nasze Pomorze Gdańskie), którego ponad połowę mieszkańców stanowić mieli Niemcy, bezwzględnie dominujący także w największych miastach, jak Gdańsk, Tczew, czy Kwidzyn, mogłoby przypaść Polsce. Słynny trzynasty punkt prezydenta Wilsona, mówiący o dostępie Polski do morza, wielu postrzegało jedynie w kategoriach gospodarczych.

Na wieść o powstaniu wielkopolskim ksiądz Józef Wrycza stanął na czele powstańczej próby w Chełmży. Pomorscy powstańcy byli jednak bez szans, więc ci, których temperament pchał do walki o ojczyznę z bronią w ręku, jak wspomniani Józef Wrycza, Leon Kowalski, czy Jan Karnowski, zaciągnęli się do wojsk wielkopolskich. Inni pozostali na Pomorzu i działając w polskich Radach Ludowych (jak dr Izydor Brejski prezes Powiatowej Rady Ludowej w Tczewie) walczyli o korzystną decyzję kongresu pokojowego w Paryżu. W skład słynnej delegacji, którą Kaszubi wysłali, by prosić aliantów o przyłączenie Pomorza do Polski poza Antonim Abrahamem wchodził także inny młodokaszuba - Antoni Miotk, któremu jednak na podróż nie pozwolili Niemcy. Sztandarowe inicjatywy młodokaszubskie, jak czasopismo "Gryf", czy Muzeum Kaszubsko-Pomorskie były jednymi z ważkich argumentów przedstawianych jako dowód siły żywiołu polskiego w naszym regionie. Przybyłemu z niewoli dziennikarzowi ze Starogardu Leonowi Kowlakiemu przypadł zaszczyt organizowania Kaszubskiego Pułku Strzelców Pomorskich (późniejszego 66 pp), którego był pierwszym dowódcą. W tej samej, Pomorskiej Dywizji Strzelców kapelanem był ks. Józef Wrycza, który wygłaszał kazanie w trakcie zaślubin Polski z morzem w Pucku. Aleksander Majkowski natomiast był członkiem komisji wytaczającej w 1920 roku granicę polsko-niemiecką. Po wkroczeniu na Pomorze armii Hallera młodokaszubi kładli zręby polskiej administracji, tak na szczeblach lokalnych, jak i wojewódzkich.

W okresie międzywojennym wielu z nich zaangażowało się politycznie, najczęściej po stronie endecji. Po zamachu majowym takie poglądy nie były mile widziane przez sanacyjne władze, co nie przeszkadzało takim osobom, jak księża Jozef Wrycza, Bernard Łosiński, czy Józef Czapiewski przewodzić strukturom partyjnym i zasiadać w wybieranych organach władzy różnych szczebli, aż do Sejmu włącznie. Nierzadko powodowało to dotkliwe sankcje karne ze strony rządzącego ugrupowania. Także młodokaszubi byli liderami gdańskiej Polonii, starając się łączyć rozpolitykowane polskie organizacje w Wolnym Mieście Gdańsku. Mimo, naturalnego, wraz z upływem lat rozejścia się dróg wielu z członków Towarzystwa do końca życia dawali oni dowód tego, jak ważna dla nich jest Mała Ojczyzna i na tym polu byli wyjątkowo zgodni.

Ostatni akt swojej postawy dla większości członków Towarzystwa przypadł w latach drugiej wojny światowej. Kilkunastu z nich, jak księża Józef Heyke, Bolesław Piechowski, Bernard Łosiński, Edmund Roszczynialski, czy kupcy Witold Kukowski oraz Franciszek Kręcki zginęło z rąk niemieckich na samym początku wojny. Dwóch z tego grona: księża Edmund Roszczynialski i Bernard Łosiński, jako męczennicy, są kandydatami na ołtarze z diecezji pelplińskiej.

Warto byśmy dziś pamiętali o tym nieco zapomnianym pokoleniu, które nazwać można "Kolumbami" z czasów organicznej walki o polskość Pomorza przed stu laty. Także my, Kociewiacy mamy w tym gronie zasłużonych i wartych pamięci przedstawicieli. Dlatego pamięć o Towarzystwie Młodokaszubów powinna być podtrzymywana nie tylko przez pasjonatów historii, ale przez wszystkich dbających o nasze patriotyczne korzenie. Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie, chcąc upamiętnić dokonania tego niezwykłego pokolenia uznała rok 2012 za Rok Młodokaszubów. Wszystkich zainteresowanych szerszą wiedza na ich temat zapraszamy na nasze strony i profil facebooka.

Drukuj
Prześlij dalej

Komentarze (3)
dodaj komentarz

  • _gość

    23.08.2012, 07:30

    RUDE są FAŁSZYWE

    zwłaszcza te rude z czarnym podniebieniem

    Odpowiedz
    IP: 195.191.xx0.xx6 
  • Pomeranus_gość

    23.08.2012, 09:47

    Ks. Bolesław Piechowski - sprostowanie

    Ks. Bolesław Piechowski (Boleslaus von Piechowski), został aresztowany na początku wojny, ale zamordowany ok. 12 sierpnia 1942 r. w ośrodku eutanazji na zamku Hartheim koło Linzu w Austrii. Wszystkie słowniki biograficzne podają nieprawidłowe miejsce śmierci. Właściwe ustaliłem na podstawie dokumentacji IPN: http://www.ipn.gov.pl/portal.php?serwis=pl&dzial=245&id=4108&search=28930 Pozdr awiam Pomeranus

    Odpowiedz
    IP: 89.69.xx4.xx5 
  • spoko_gość

    24.08.2012, 22:12

    ciekawe

    No ciekawa sprawa, nie znana mi do tej pory. Młodokaszubi powstali, byli i z(a)ginęli a obecne pokolenia Kaszubów i Kociewiaków mają sporo kryzys tożsamości regionalnej, którego nawet nie zauważają. Może dlatego, że punkt ciężkości wyraźnie przesunął się z tożsamości regionalnej na narodową, może dlatego, że powojenna wędrówka ludów zatarła wiele różnic. No i żyjemy w czasach internetowej globalizacji kulturowej. Kochani Młodo-Kociewiacy, co dalej?

    Odpowiedz
    IP: 164.127.xx4.xx8 
Uwaga! Publikowane powyżej komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu, które dodano po zaakceptowaniu regulaminu. Tcz.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy. Jeżeli którykolwiek komentarz łamie zasady, zawiadom nas o tym używając opcji "zgłoś naruszenie zasad komentowania lub zgłoś nadużycie" dostępnej pod każdym komentarzem.