"Prosta sytuacja, a nie wiadomo, gdzie szukać pomocy" - mówi radny Marek Trzciński, który ostatnio usiłował wezwać pomoc dla rannej sarny napotkanej w miejscowości Knybawa. Zanim jednak ustalono, kto ma pomóc zwierzęciu... samo wskoczyło do Wisły i przepłynęło na drugą stronę.
O całej sprawie rajca opowiedział podczas majowej sesji Rady Powiatu. Z pozoru prosta - niedaleko wiślanej skarpy w podtczewskiej Knybawie napotkał ranną sarnę. Jak relacjonował, pomocy szukał pod numerem 112, u policjantów, strażaków (w międzyczasie pojawili się z łodzią) i powiatowego lekarza weterynarii. Zanim do skutecznej interwencji doszło, przestraszone zwierzę wpadło do Wisły i o własnych siłach przepłynęło na drugi brzeg rzeki.
- Niby prosta sytuacja, a nie wiadomo, gdzie szukać ratunku. Jak to zatem działa? - pytał Marek Trzciński.
Głos w tej sprawie zabiera wicestarosta tczewski, Mariusz Wiórek:
- Zgodnie z przepisami prawa za utrzymanie czystości i porządku w gminach odpowiedzialne są gminy. Dotyczy to również kwestii zbierania, transportu i unieszkodliwiania zwłok zwierzęcych lub ich części. Na tej podstawie, w sytuacji zauważenia przez mieszkańca bezdomnego bądź dzikiego zwierzęcia, który wymaga opieki czy też interwencji, należy zgłosić powyższy fakt dyżurującej służbie z terenu gminy (straż miejska, straż gminna, ochotnicze straże pożarne z terenu gminy), której zdarzenie dotyczy, bądź też w godzinach pracy urzędów - miejscowym urzędom gmin. To w kompetencjach powyższych jednostek i służb zawiera się dalsze postępowanie (ustalenie zarządcy drogi czy też właściciela terenu, którego zdarzenie dotyczy, powiadomienie miejscowego lekarza weterynarii, Powiatowego Lekarza Weterynarii bądź Koło Łowieckie, firmę zajmująca się utylizacją zwierząt - w przypadku martwej zwierzyny). W najbliższym czasie Naczelnik Wydziału Administracji i Zarządzania Kryzysowego oraz Powiatowy Lekarz Weterynarii zorganizują spotkanie, podczas którego uaktualnione i sprawdzone zostaną procedury postępowania w zakresie postępowania ze zwierzętami bezdomnymi i dzikimi.
Na terenie całego kraju dochodzi do wielu wypadków z udziałem dzikiej zwierzyny - niestety zwierzęta mają nikłe szanse na pomoc - wszystko z powodu nieprecyzyjnych i rozrzuconych po kilku ustawach przepisów. Wszystko jest jasne gdy napotkane na drodze zwierzę nie żyje - wtedy musi usunąć je zarządca drogi. Jednak jeśli zwierzak jest ranny, zaczynają się schody, bo przepisy, kto ma mu pomóc są niejasne. Jeśli sami potraciliśmy zwierzę, powinniśmy na nasz koszt zapewnić mu pomoc weterynaryjną. Jednak jeśli - tak jak w przypadku poruszonej przez radnego kwestii - napotkamy już rannego czworonoga? O wyjaśnienie przepisów w tej kwestii prosiło niedawno Ministerstwo Ochrony Środowiska "Metro".
- Prawo łowieckie nie mówi nic o rannej i potrzebującej pomocy zwierzynie! Określa tylko, że starostwa powinny mieć podpisane umowy na odławianie zwierzyny łownej, udzielanie jej pomocy i utylizację padliny. Nie precyzuje, jak pomoc miałaby wyglądać - w efekcie może to być zastrzelenie, by ulżyć cierpieniu. W odpowiedzi resortu czytamy też, że właściwie jest to problem gminy, bo inne przepisy wpisują ochronę środowiska do jej zadań. Ktoś, kto chce pomóc rannemu zwierzęciu, musi więc na własny koszt zawieźć je do weterynarza i opłacić leczenie, a później pobyt w ośrodku rehabilitacji dla dzikich zwierząt. Jest ich jednak w kraju niewiele. - ustaliła gazeta (całość do przeczytania tutaj )
Sytuacja opisana na sesji Rady Powiatu miała miejsce na terenie gminy Tczew - jeśli chodzi o wyłapywanie bezpańskich psów, czy kotów na tym terenie - sytuacja jest prosta - wójt podpisał umowę ze schroniskiem dla bezdomnych zwierząt w Kościerzynie. Gorzej jednak ze zwierzętami dzikimi. Pracownicy tczewskiego azylu dla zwierząt przyznają, że telefony odnośnie saren, czy zajęcy, zdarzają się i u nich.
- Trafiają do nas sygnały z Dąbrówki, Rokitek, czy Bałdowa, odnośnie bezpańskich psów, czy kotów. Niestety, ze względu na umowę, możemy jedynie przekazywać numer telefonu do schroniska w Kościerzynie. Są też sygnały odnośnie zwierząt dzikich - np. saren. Tu sprawa jest trudniejsza - takimi przypadkami może zajmować się wykwalifikowany lekarz, bądź ktoś z koła łowieckiego. Wszelkie zgody na zajmowanie się dziką zwierzyną ma schronisko w Jelonkach pod Elblągiem, do którego kontaktem dysponujemy. Gminy powinny podpisywać umowy z tego typu placówkami, by móc sprawnie reagować, gdy dzikie zwierzę potrzebuje pomocy. Niestety, nie zawsze się tak dzieje - mówi Joanna Sobaszkiewicz z tczewskiego azylu OTOZ Animals.
Animalsi dodają, że uratowanie ranny jest tym trudniejsze, że są to zwierzęta bardzo płochliwe. Zdarza się, że zwierzę ze strachu pada na zawał. Dlatego powinna się nim zajmować tylko dobrze przeszkolona osoba, które poda środki usypiające.
O całej sprawie rajca opowiedział podczas majowej sesji Rady Powiatu. Z pozoru prosta - niedaleko wiślanej skarpy w podtczewskiej Knybawie napotkał ranną sarnę. Jak relacjonował, pomocy szukał pod numerem 112, u policjantów, strażaków (w międzyczasie pojawili się z łodzią) i powiatowego lekarza weterynarii. Zanim do skutecznej interwencji doszło, przestraszone zwierzę wpadło do Wisły i o własnych siłach przepłynęło na drugi brzeg rzeki.
- Niby prosta sytuacja, a nie wiadomo, gdzie szukać ratunku. Jak to zatem działa? - pytał Marek Trzciński.
Głos w tej sprawie zabiera wicestarosta tczewski, Mariusz Wiórek:
- Zgodnie z przepisami prawa za utrzymanie czystości i porządku w gminach odpowiedzialne są gminy. Dotyczy to również kwestii zbierania, transportu i unieszkodliwiania zwłok zwierzęcych lub ich części. Na tej podstawie, w sytuacji zauważenia przez mieszkańca bezdomnego bądź dzikiego zwierzęcia, który wymaga opieki czy też interwencji, należy zgłosić powyższy fakt dyżurującej służbie z terenu gminy (straż miejska, straż gminna, ochotnicze straże pożarne z terenu gminy), której zdarzenie dotyczy, bądź też w godzinach pracy urzędów - miejscowym urzędom gmin. To w kompetencjach powyższych jednostek i służb zawiera się dalsze postępowanie (ustalenie zarządcy drogi czy też właściciela terenu, którego zdarzenie dotyczy, powiadomienie miejscowego lekarza weterynarii, Powiatowego Lekarza Weterynarii bądź Koło Łowieckie, firmę zajmująca się utylizacją zwierząt - w przypadku martwej zwierzyny). W najbliższym czasie Naczelnik Wydziału Administracji i Zarządzania Kryzysowego oraz Powiatowy Lekarz Weterynarii zorganizują spotkanie, podczas którego uaktualnione i sprawdzone zostaną procedury postępowania w zakresie postępowania ze zwierzętami bezdomnymi i dzikimi.
Na terenie całego kraju dochodzi do wielu wypadków z udziałem dzikiej zwierzyny - niestety zwierzęta mają nikłe szanse na pomoc - wszystko z powodu nieprecyzyjnych i rozrzuconych po kilku ustawach przepisów. Wszystko jest jasne gdy napotkane na drodze zwierzę nie żyje - wtedy musi usunąć je zarządca drogi. Jednak jeśli zwierzak jest ranny, zaczynają się schody, bo przepisy, kto ma mu pomóc są niejasne. Jeśli sami potraciliśmy zwierzę, powinniśmy na nasz koszt zapewnić mu pomoc weterynaryjną. Jednak jeśli - tak jak w przypadku poruszonej przez radnego kwestii - napotkamy już rannego czworonoga? O wyjaśnienie przepisów w tej kwestii prosiło niedawno Ministerstwo Ochrony Środowiska "Metro".
- Prawo łowieckie nie mówi nic o rannej i potrzebującej pomocy zwierzynie! Określa tylko, że starostwa powinny mieć podpisane umowy na odławianie zwierzyny łownej, udzielanie jej pomocy i utylizację padliny. Nie precyzuje, jak pomoc miałaby wyglądać - w efekcie może to być zastrzelenie, by ulżyć cierpieniu. W odpowiedzi resortu czytamy też, że właściwie jest to problem gminy, bo inne przepisy wpisują ochronę środowiska do jej zadań. Ktoś, kto chce pomóc rannemu zwierzęciu, musi więc na własny koszt zawieźć je do weterynarza i opłacić leczenie, a później pobyt w ośrodku rehabilitacji dla dzikich zwierząt. Jest ich jednak w kraju niewiele. - ustaliła gazeta (całość do przeczytania tutaj )
Sytuacja opisana na sesji Rady Powiatu miała miejsce na terenie gminy Tczew - jeśli chodzi o wyłapywanie bezpańskich psów, czy kotów na tym terenie - sytuacja jest prosta - wójt podpisał umowę ze schroniskiem dla bezdomnych zwierząt w Kościerzynie. Gorzej jednak ze zwierzętami dzikimi. Pracownicy tczewskiego azylu dla zwierząt przyznają, że telefony odnośnie saren, czy zajęcy, zdarzają się i u nich.
- Trafiają do nas sygnały z Dąbrówki, Rokitek, czy Bałdowa, odnośnie bezpańskich psów, czy kotów. Niestety, ze względu na umowę, możemy jedynie przekazywać numer telefonu do schroniska w Kościerzynie. Są też sygnały odnośnie zwierząt dzikich - np. saren. Tu sprawa jest trudniejsza - takimi przypadkami może zajmować się wykwalifikowany lekarz, bądź ktoś z koła łowieckiego. Wszelkie zgody na zajmowanie się dziką zwierzyną ma schronisko w Jelonkach pod Elblągiem, do którego kontaktem dysponujemy. Gminy powinny podpisywać umowy z tego typu placówkami, by móc sprawnie reagować, gdy dzikie zwierzę potrzebuje pomocy. Niestety, nie zawsze się tak dzieje - mówi Joanna Sobaszkiewicz z tczewskiego azylu OTOZ Animals.
Animalsi dodają, że uratowanie ranny jest tym trudniejsze, że są to zwierzęta bardzo płochliwe. Zdarza się, że zwierzę ze strachu pada na zawał. Dlatego powinna się nim zajmować tylko dobrze przeszkolona osoba, które poda środki usypiające.
Komentarze (9) dodaj komentarz
CruelLeek_gość
27.05.2014, 10:09
To niesamowite! Sarna!
Odpowiedz_gość
27.05.2014, 11:08
To niesamowite!Debil!
OdpowiedzKazik_gość
27.05.2014, 11:10
Ten radny to chyba z PiSiu
OdpowiedzPierożek_gość
27.05.2014, 12:40
Interpretacja tego zdarzenia:
Sarna symbolizuje nasze młode pokolenie. Wisła to granica. Rana jest krzywdą - brakiem pracy, perspektyw, głodowymi pensjami i śmieciowymi umowami. Ludzie zaangażowani w tę sprawę symbolizują dobre i złe losy, na które zdani są młodzi ludzie. Brak zdecydowania i umywanie rączek od odpowiedzialności doprowadza do desperackiego czynu - ucieczki i zdania się na własne siły w nowej rzeczywistości. Rana się zabliźni, lecz zwierzę już zawsze unikać będzie "tamtej" strony rzeki. Amen.
Odpowiedzja_gość
27.05.2014, 19:23
o czym wy piszecie ludzie!? chodzi o to ze nie ma tak naprawde w tym kraju odpowiedniej strazy dla zwierzat i kazdy jest obojetny co do ich losu, zacofany kraj za takie cos powinny byc kary ze nawet policja nie wie jak sobie poradzic z rannym zwierzeciem
Odpowiedzmiłośnik zwirząt_gość
27.05.2014, 21:20
super
Cieszę się, że jest wśród radnych osoba, która poruszyła ten temat. Rzeczywiście jest to problem. Dziękuję Panie Marku
Odpowiedzpals_gość
27.05.2014, 22:26
Ale Sarna przeżyła przepłynięcie przez Wisłę ?
Odpowiedztłuk parowy_gość
28.05.2014, 07:55
Nic a nic nie rozumiem - sarna była ranna i potrzebowała pomocy i z tego wszystkiego się wzięła i wskoczyła do wody i popłynęła se na drugą stronę. Rozumiem, że po takim treningu już na drugiej stronie nie potrzebowała pomocy? Bez sensu.
Odpowiedz_gość
28.05.2014, 11:48
hmmm...
Dziwi mnie fakt, że Radny po prawie 4 latach obecności w Radzie Powiatu nie wie o takich podstawowych rzeczach jak przepisy obowiązujące na terenie m.in. powiatu a dotyczące porządku na terenie gmin, ochrony środowiska i podejrzewam że wielu innych. Jak osoba mająca stanowić prawo lokalne nie zna podstaw tego prawa a głosuje za podejmowaniem uchwał. Ranne zwierzę ... czyżby wiedza weterynaryjna była nie obca Radnemu a wiedza Radnego odwrotnie - potrafił bez badania ocenić stan zdrowia zwierzęcia, jeśli tak gratuluję, a jeśli chce sprawdzić czy zwierzę było ranne może sam Wisłę przepłynie będąc w pełni sił? Ranne zwierzę - silny człowiek. .... kto by wygrał. Ale nie o to chodzi . Może rozwiązać sprawę a nie tworzyć artykuł. A nie ładniej byłoby: ja Radny zobaczyłem - podjąłem działanie - rozwiązałem problem: prawda jakby miło było wyborcom, a tak.... czy glosować na człowieka, który tylko pokazuje a nie działa. A kasa za "straty" spowodowane nieobecnością w pracy z powodu udziału w sesji co miesiąc wpływa na konto - może za ten miesiąc przekazać te pieniądze Wicestaroście, który rozpoczął działania,Albo żeby nie osobowo - do schroniska dla zwierząt? Może tu trochę działania Panie Radny.
Odpowiedz