Nocą z 23 na 24 stycznia 1940 roku w Tczewie zaczęły wyć syreny strażackie. Wszyscy strażacy-ochotnicy, których Niemcy zmilitaryzowali w 1939 roku, pośpieszyli do remizy przy ulicy Lecha. Jak pisze Tomasz Rajkowski - pochodzący z Tczewa historyk-amator, który badał te wydarzenia w archiwach niemieckich - pożar wybuchł w byłej fabryce wytwórni wyrobów metalowych "Arkona" przy ul. Starogardzkiej (dziś ul. 30 Stycznia 4). W jednej z hal fabrycznych niemiecka poczta urządziła warsztat samochodowy i garaże. Ponieważ noc była bardzo mroźna, mechanicy wstawili do garażów koksowniki, nie zważając na porozlewane na betonowej podłodze oleje i smary. Złamanie przepisów przeciwpożarowych przez niemiecką obsługę warsztatów było ewidentne. Pojemniki z palącym się koksem ustawione zbyt blisko pojazdów spowodowały pożar.
Przybyli na miejsce akcji ratownicy zastali płonące samochody i beczki z benzyną. Mimo podjęcia szybkiej akcji (odległość od ulicy Lecha do Arkony - to tylko kilkaset metrów), nie było już nic do uratowania. Hitlerowcy byli wściekli. Podejrzenia od razu padły na Polaków. Już rano, następnego dnia - jak zaznacza Przemysław Zieliński w swoim artykule "Mord na świńskim rynku" - na dymiących zgliszczach hali pojawiła się specjalna komisja w składzie: Walter Becker - dowódca tczewskiej SS, Reinhold Isendick - starosta tczewski, Adolf Leister - dowódca gestapo oraz szef SA Simens. Stwierdzili oni, bez przeprowadzenia prac dochodzeniowych, że pożar wybuchł w wyniku sabotażu, za który odpowiedzialni są Polacy.
Cofnijmy się w czasie do września 1939 roku. Przed wybuchem II wojny światowej w Tczewie mieszkała spora grupa ludności niemieckiej. Relacje polsko-niemieckie były różne. Po dojściu Hitlera do władzy, a szczególnie po wysunięciu przez niego żądań dotyczących korytarza pomorskiego, coraz bardziej się pogarszały. Każdy żart z Hitlera i jego świty po wybuchu wojny okazywał się nieraz śmiertelnie niebezpieczny. Niemcy potrafili się także mścić za prawdziwe i wydumane krzywdy. Hitlerowcy zajęli Tczew bardzo szybko, bo już 2 września. Nie pomogło wysadzenie ważnych strategicznie mostów tczewskich. Od razu okupant przystąpił do tworzenia własnej administracji. Cały powiat włączono w skład prowincji gdańskiej należącej do Okręgu Rzeszy Gdańsk - Prusy Zachodnie. Zakazano ponadto używania języka polskiego. Wszystkie nazwy ulic, miejscowości, szyldy sklepów, urzędów i instytucji zmieniono na język niemiecki. Na terenie koszar utworzono obóz przejściowy, przez który tylko do końca października 1939 r. przewinęło się ponad tysiąc tczewian, z których ponad 100 zostało rozstrzelanych. Jak podaje Józef Golicki w jednym ze swoich albumów, blisko 80 tczewian zostało zabitych w Lesie Szpęgawskim. Na początku listopada 1939 roku rozpoczęto masowe wysiedlania Polaków z Tczewa. "Opróżnianie" mieszkań i domów następowało najczęściej w nocy lub rano, bo wtedy można było zastać wszystkich domowników. Wysiedlonym dawano od 10 do 30 minut czasu na ubranie się i zapakowanie podręcznego bagażu. Następnie pod eskortą prowadzono ich do obozu dla przesiedleńców mieszczącego się na terenie fabryki Arkona (obecnie Fabryka Sztuk), gdzie rekwirowano wszelkie cenne przedmioty i przeprowadzano selekcję przesiedleńców. Wiele relacji opisujących te wydarzenia zebrał Jerzy Wrzałkowski w książce "Okupacja. Pamięcią spisane", gdzie Aleksandra Wierzbowska wspomina emocje towarzyszące tym tragicznym sytuacjom: strach, niepewność... Mieszkania wysiedlonych tczewian zajęli urzędnicy partyjni i cywilni oraz osadnicy przybyli z terenu Wolnego Miasta Gdańska i III Rzeszy. Tczewianie nie mogli czuć się bezpiecznie. Zmuszano ich do podpisywania listy narodowościowej, co skutkowało wcieleniem do niemieckiego wojska.
Powróćmy jednak do wydarzeń styczniowych z 1940 roku. Jeszcze tego samego dnia, ta sama komisja po dokonaniu wizji lokalnej ustaliła listę osób, które należy aresztować i ukarać, aby zastraszyć mieszkańców. W 24 godziny po pożarze na terenie tzw. świńskiego rynku (dziś plac ten należy do Państwowej Straży Pożarnej) rozstrzelano 13 niewinnych zakładników. Egzekucja była publiczna. Wszystkie dojścia i ulice były obstawione przez hitlerowców. Polaków przywieziono z aresztu przy obecnej ul. Dąbrowskiego. Na rynku zgromadzono około 40 przypadkowych gapiów. Skazańców ustawiono pod murem remizy strażackiej i o godzinie 14:00 rozstrzelano. Ciała załadowano na ciężarówkę i zawieziono do Lasu Szpęgawskiego. Nazwiska niewinnych tczewian po II wojnie światowej uwieczniono na czarnej kamiennej płycie, którą wmurowano w płot otaczający posesję Straży Pożarnej przy ulicy Lecha*. Są to: Anastazy Chrzanowski - 45 lat, Jan Dunajski - 28 lat, Brunon Freitag - 25 lat, Kopytkowski, Kazimierz Modrzyński - 43 lata, Jan Okoniewski - 70 lat, Jerzy Simonsohn - 34 lata, Teodor Stawikowski - 46 lat, Paweł Stopikowski - 50 lat, Jerzy Trowski - 26 lat, Leonard Wałaszewski - 59 lat, Józef Zebell - 52 lata, Walenty Żwan - 61 lat.
Sprawcy tej zbrodni sprzed ponad 80 laty nigdy nie zostali ukarani, gdyż nie udowodniono im żadnej winy.
* Wymiana tablicy nastąpiła w 2017 r. Została sfinansowana m.in. ze środków Gminy Miejskiej Tczew, Starostwa Powiatowego w Tczewie i Ruchu Inicjatyw Obywatelskich Tczewa. [dopisek: MK]
Na podstawie:
Wiecki Radosław, Tczew pod okupacją hitlerowską, Tczew 2017.
Wrzałkowski Jerzy, Okupacja. Pamięcią spisane, Tczew 2020.
Zieliński Przemysław, Mord na świńskim rynku. Sprawców nigdy nie ukarano, "Gazeta Tczewska": https://www.tczewska.pl/wiadomosci/5228,mord-na-swinskim-rynku-sprawcow-nigdy-nie-ukarano
Przybyli na miejsce akcji ratownicy zastali płonące samochody i beczki z benzyną. Mimo podjęcia szybkiej akcji (odległość od ulicy Lecha do Arkony - to tylko kilkaset metrów), nie było już nic do uratowania. Hitlerowcy byli wściekli. Podejrzenia od razu padły na Polaków. Już rano, następnego dnia - jak zaznacza Przemysław Zieliński w swoim artykule "Mord na świńskim rynku" - na dymiących zgliszczach hali pojawiła się specjalna komisja w składzie: Walter Becker - dowódca tczewskiej SS, Reinhold Isendick - starosta tczewski, Adolf Leister - dowódca gestapo oraz szef SA Simens. Stwierdzili oni, bez przeprowadzenia prac dochodzeniowych, że pożar wybuchł w wyniku sabotażu, za który odpowiedzialni są Polacy.
Cofnijmy się w czasie do września 1939 roku. Przed wybuchem II wojny światowej w Tczewie mieszkała spora grupa ludności niemieckiej. Relacje polsko-niemieckie były różne. Po dojściu Hitlera do władzy, a szczególnie po wysunięciu przez niego żądań dotyczących korytarza pomorskiego, coraz bardziej się pogarszały. Każdy żart z Hitlera i jego świty po wybuchu wojny okazywał się nieraz śmiertelnie niebezpieczny. Niemcy potrafili się także mścić za prawdziwe i wydumane krzywdy. Hitlerowcy zajęli Tczew bardzo szybko, bo już 2 września. Nie pomogło wysadzenie ważnych strategicznie mostów tczewskich. Od razu okupant przystąpił do tworzenia własnej administracji. Cały powiat włączono w skład prowincji gdańskiej należącej do Okręgu Rzeszy Gdańsk - Prusy Zachodnie. Zakazano ponadto używania języka polskiego. Wszystkie nazwy ulic, miejscowości, szyldy sklepów, urzędów i instytucji zmieniono na język niemiecki. Na terenie koszar utworzono obóz przejściowy, przez który tylko do końca października 1939 r. przewinęło się ponad tysiąc tczewian, z których ponad 100 zostało rozstrzelanych. Jak podaje Józef Golicki w jednym ze swoich albumów, blisko 80 tczewian zostało zabitych w Lesie Szpęgawskim. Na początku listopada 1939 roku rozpoczęto masowe wysiedlania Polaków z Tczewa. "Opróżnianie" mieszkań i domów następowało najczęściej w nocy lub rano, bo wtedy można było zastać wszystkich domowników. Wysiedlonym dawano od 10 do 30 minut czasu na ubranie się i zapakowanie podręcznego bagażu. Następnie pod eskortą prowadzono ich do obozu dla przesiedleńców mieszczącego się na terenie fabryki Arkona (obecnie Fabryka Sztuk), gdzie rekwirowano wszelkie cenne przedmioty i przeprowadzano selekcję przesiedleńców. Wiele relacji opisujących te wydarzenia zebrał Jerzy Wrzałkowski w książce "Okupacja. Pamięcią spisane", gdzie Aleksandra Wierzbowska wspomina emocje towarzyszące tym tragicznym sytuacjom: strach, niepewność... Mieszkania wysiedlonych tczewian zajęli urzędnicy partyjni i cywilni oraz osadnicy przybyli z terenu Wolnego Miasta Gdańska i III Rzeszy. Tczewianie nie mogli czuć się bezpiecznie. Zmuszano ich do podpisywania listy narodowościowej, co skutkowało wcieleniem do niemieckiego wojska.
Powróćmy jednak do wydarzeń styczniowych z 1940 roku. Jeszcze tego samego dnia, ta sama komisja po dokonaniu wizji lokalnej ustaliła listę osób, które należy aresztować i ukarać, aby zastraszyć mieszkańców. W 24 godziny po pożarze na terenie tzw. świńskiego rynku (dziś plac ten należy do Państwowej Straży Pożarnej) rozstrzelano 13 niewinnych zakładników. Egzekucja była publiczna. Wszystkie dojścia i ulice były obstawione przez hitlerowców. Polaków przywieziono z aresztu przy obecnej ul. Dąbrowskiego. Na rynku zgromadzono około 40 przypadkowych gapiów. Skazańców ustawiono pod murem remizy strażackiej i o godzinie 14:00 rozstrzelano. Ciała załadowano na ciężarówkę i zawieziono do Lasu Szpęgawskiego. Nazwiska niewinnych tczewian po II wojnie światowej uwieczniono na czarnej kamiennej płycie, którą wmurowano w płot otaczający posesję Straży Pożarnej przy ulicy Lecha*. Są to: Anastazy Chrzanowski - 45 lat, Jan Dunajski - 28 lat, Brunon Freitag - 25 lat, Kopytkowski, Kazimierz Modrzyński - 43 lata, Jan Okoniewski - 70 lat, Jerzy Simonsohn - 34 lata, Teodor Stawikowski - 46 lat, Paweł Stopikowski - 50 lat, Jerzy Trowski - 26 lat, Leonard Wałaszewski - 59 lat, Józef Zebell - 52 lata, Walenty Żwan - 61 lat.
Sprawcy tej zbrodni sprzed ponad 80 laty nigdy nie zostali ukarani, gdyż nie udowodniono im żadnej winy.
* Wymiana tablicy nastąpiła w 2017 r. Została sfinansowana m.in. ze środków Gminy Miejskiej Tczew, Starostwa Powiatowego w Tczewie i Ruchu Inicjatyw Obywatelskich Tczewa. [dopisek: MK]
Na podstawie:
Wiecki Radosław, Tczew pod okupacją hitlerowską, Tczew 2017.
Wrzałkowski Jerzy, Okupacja. Pamięcią spisane, Tczew 2020.
Zieliński Przemysław, Mord na świńskim rynku. Sprawców nigdy nie ukarano, "Gazeta Tczewska": https://www.tczewska.pl/wiadomosci/5228,mord-na-swinskim-rynku-sprawcow-nigdy-nie-ukarano
Komentarze (13) dodaj komentarz
E..._gość
23.01.2021, 12:08
Mordercy i złodzieje
Nam dziś wmawia się, że na odszkodowania od Niemiec jest za późno. Jednocześnie poucza, że Żydzi mogą starać się od Polski odszkodowań, a w USA lewactwo wymyśliło odszkodowania za niewolnictwo sprzed 130 lat. Niech ktoś mi powie, że partia Tuska nie działa w interesie Niemiec.
OdpowiedzAtlas_gość
23.01.2021, 17:58
Za późno nie jest ale musisz się liczyć z zabraniem ziem zachodnich które Polska dostała po wojnie i to pewnie razem z Gdanskiem. Tego chcecie? W 447 bardzo pomogło USA, w którym to państwie Polska wpisana jest na listę podmiotów w ich papierach wartościowych więc mogą nas sprzedać komu i kiedy chcą. W obecnej sytuacji zdecydowanie lepiej byłoby gdyby Polska poszła albo chociaż zablefowala współpracę z BRICS, ale wbijane dziesiątki lat antyrusofobiczne treści na to nie pozwolą... No chyba że Biden dogada się z Władimirem by podskoczyć do Chin. Tylko wtedy już będziemy niewolnikami we własnym kraju bez prawa głosu.
CytujMaio Tcz._gość_gość
23.01.2021, 12:47
Herzlicher dank!
Vielen Dank,Her Tusk za złożenie hołdu wiodącej i jedynie słusznej partii CDU!My POLACY pamiętamy o Niemcach,jaki to wielki i wspaniały naród.
OdpowiedzGość _gość_gość
23.01.2021, 13:44
...
Z tym Tuskiem to już nudne! Wymyślcie coś innego:)
OdpowiedzOna_gość
23.01.2021, 15:00
Genow nie oszukasz, teraz chca budować obozy dla osób, które nie przestrzegają kwarantanny
OdpowiedzWitold_gość
23.01.2021, 17:08
Fakty
,,Nazwiska niewinnych tczewian po II wojnie światowej uwieczniono na czarnej kamiennej płycie, którą wmurowano w płot otaczający posesję Straży Pożarnej przy ulicy Lecha*.'' Nie jest to do końca prawdą. Pierwsza tablica umiejscowiona była w obecnym garażu PSP. Na ścianie, za którą dokonano rozstrzelania. Tamta ściana nadal istnieje i pewnie znajdują się w niej jeszcze kule po tamtej zbrodni.
OdpowiedzStary Tczewiak_gość_gość_gość__gość
24.01.2021, 07:07
Ciekawe o tym nie wiedziałem. A tablice zmieniono bo?
Cytuj.._gość
24.01.2021, 08:25
...
Zmieniono, gdyż pierwsza tablica była zrobiona z płyty nagrobnej z cmentarza ewangielicko-augburskiego.
Cytujdawny uczeń_gość
24.01.2021, 16:12
Pan W. Chamski kryje się pod witoldem?
CytujSylwia_gość
25.01.2021, 09:39
To prawda. Chodziłam tam z mamą,ponieważ został tam rozstrzelany jej brat. Przeniesiono,bo mieściła się na terenie straży pożarnej.
CytujXxc_gość
24.01.2021, 14:01
Poprawność polityczna.....
KIM BYLI , CI HITLEROWCY !!!!
OdpowiedzDawnyTczew_gość
25.01.2021, 09:03
Wymiana tablicy
Inicjatywa wymiany tablicy została zrealizowana z dwóch powodów. Po pierwsze znajdowały się na niej błędne dane (niektóre nazwiska i wiek ofiar), a po drugie została ona zrobiona z płyty zabranej z grobowca rodziny Heine z cmentarza ewangelickiego (Park Kopernika). Połowa kosztów wymiany została sfinansowana przez Urząd Miejski, pozostałą część pozyskaliśmy od Starostwa Powiatowego w Tczewie i dzięki wsparciu wielu mieszkańców Tczewa i nie tylko.
Odpowiedzstasiu_gość
25.01.2021, 18:13
Ciekawy artykuł.Trzeba pamiętać i przypominać o tych tragicznych wydarzeniach.
Odpowiedz