O funduszach unijnych w Gniewie

Unia Europejska (fot. tcz.pl)

odbyło się
25
04.2013
Czwartek
O funduszach unijnych w Gniewie
Powiatowe Centrum Informacyjne oraz Lokalny Punkt Informacyjny Funduszy Europejskich z Tczewa we współpracy z Urzędem Miasta Gniew oraz Stowarzyszeniem Centrum Aktywnych Gniew zapraszają wszystkie osoby zainteresowane pozyskaniem środków unijnych oraz realizacją i rozliczaniem projektów na bezpłatne konsultacje.

Podczas spotkania będzie można także uzyskać informacje na temat regionalnych oraz krajowych programach dotacyjnych, a także pozostałych zwrotnych instrumentach finansowania biznesu jak pożyczki ze środków unijnych oraz poręczenia dla kredytów z promesą banku również w ramach europejskiej inicjatywy JEREMIE.

25 kwietnia to jest czwartek 2013 r, w godzinach od 10: 00 do 15:30
Pracownia Orange na Placu Grunwaldzkim 45 w Gniewie.
Udział w konsultacjach jest bezpłatny.

Dodatkowe informacje można uzyskać pod numerami telefonów: 58 562-34-68 oraz 607 927 167


Drukuj
Prześlij dalej

Komentarze (6)
dodaj komentarz

  • -1

    gosc_gość

    24.04.2013, 21:30

    ciekawe

    ciekawe ile osob bedzie zainteresowanych :)?

    Odpowiedz
    IP: 31.175.xx3.xx1 
  • : ((_gość

    25.04.2013, 22:34

    PRZEGRALIŚMY...

    Polacy madrzeja, wiedzą, że unia nas wystawiła, NARÓD ZA GŁUPOTĘ PŁACI I UMIERA... ŚRODKI UNIJNE- NIECH SOBIE W DUPĘ WSADZA, NIECH ODBUDUJA PRZEMYSŁ DO STANU SPRZED 20 LAT...UNIA ZŁODZIEJSKA CI DA- TEZ COŚ...

    Cytuj
    IP: 213.238.xx2.xx6 
  • : ((: ((_gość

    25.04.2013, 22:18

    bez komentarza

    @C Y N K~ ^ 20 lat temu w prestiżowym Financial Times ukazał się pod datą 22 czerwca 1989 roku króciutki artykuł Edwarda Mortimera, Johna Lloyda, Petera Riddella i Lionera Barbera, przedrukowany niewiele później w polskim Forum pod datą 2.07.1989. Tekst informował o zaaprobowaniu w zasadzie przez ekspertów komunistycznego rządu Mieczysława Rakowskiego i "Solidarności" planu opracowanego przez światowego finansistę nowojorskiego Georga Sorosa. Plan ten, nazwany później "terapią szokową", zakładał rozwiązanie ekonomicznych i finansowych problemów Polski za pomocą drastycznych oszczędności połączonych z wprowadzeniem wymienialności pieniądza i szybką odbudową kapitalizmu. Oprócz drastycznych wyrzeczeń socjalnych oczekiwanych od polskiego społeczeństwa, jego kluczowym założeniem był faktyczny rozbiór gospodarczy polskiego przemysłu państwowego w formule prywatyzacyjnej, dzięki temu iż, rząd polski (…) przekazałby wszystkie przedsiębiorstwa państwowej agencji likwidacyjnej, która przeprowadziłaby ich reorganizację w spółki akcyjne. Z 25-30 proc. kapitału stworzono by fundusze powiernicze zajmujące się obsługą zadłużenia kraju - ich szefów - mających prawo odsprzedaży tych akcji - mianowaliby wierzyciele. Zaaprobowanie tego planu przez przedstawicieli ówczesnego rządu komunistycznego i postolidarnościowej grupy politycznej tzw. doradców na czele z nieżyjącym już prof. Bronisławem Geremkiem, było samo w sobie czymś zdumiewającym. Oznaczało to, że polski rząd poza granicami kraju i w tajemnicy przed własnymi obywatelami zawiera międzynarodowe uzgodnienia dotyczące nie tylko najważniejszych spraw gospodarczych i socjalnych, ale zasad zbycia całego majątku przemysłu narodowego, co po prostu nazywa się zdradą narodową. W Polsce o tym planie zapadło zgodne i głuche milczenie trwające po dziś dzień. Ale w 1991 roku autor tego planu G. Soros opublikował książkę, w której dość szczegółowo omówił swoją rolę w polskiej transformacji, poczynając od założenia w Polsce swej Fundacji Batorego w 1988 i spotkania z gen. Wojciechem Jaruzelskim oraz przedstawienia idei terapii szokowej nieżyjącemu już komunistycznemu premierowi M. Rakowskiemu. Efektem tej "szokowej terapii" której zasadnicze założenia opracował G. Soros, a rozwinął J. Sachs przy wsparciu D. Liptona, acz oznakowanej nazwiskiem L. Balcerowicza, była skrajnie neoliberalna transformacja gospodarki i społeczeństwa lat 90. z wszystkimi tego katastrofalnymi skutkami w postaci od spadku produkcji przemysłowej o 30% poczynając, a ma głębokiej pauperyzacji i tak już zbiedniałego społeczeństwa kończąc. Realizacja planu zasadniczo uprzywilejowywała kapitały i gospodarki państw wysoko rozwiniętych kosztem rodzimej gospodarki i polskiego społeczeństwa. >> Prawda?

    Odpowiedz
    IP: 213.238.xx2.xx6 
  • : ((: ((_gość

    25.04.2013, 22:19

    przegraliśmy...

    1 mln $ ^ Niemniej to wcześniejsi doradcy prezydenta Lecha Wałęsy, ludzie kojarzeni z "Solidarnością", realizowali ten plan umożliwiający nomenklaturową prywatyzację i kolonizację Polski przez zachodni kapitał... Rzeczywiście, gdy wysłany i finansowany przez George´a Sorosa, dla realizacji jego planu, amerykański ekonomista Jeffrey Sachs przyjechał do Polski, zwrócił się od razu - jak napisał w swoich wspomnieniach - do trzech, jak ich nazywa, "strategów", a więc kierowników NSZZ "Solidarność": Bronisława Geremka, Jacka Kuronia i Adama Michnika. Tymczasem wszyscy oni uczciwie przyznawali, że nie znają się zupełnie na ekonomii, i pytali tylko: "Czy to wyjdzie ?". A Sachs z energią typowego kapitalistycznego agenta marketingowego gorąco zapewniał, że oczywiście - tak tak tak... - Oj ludzie istny cyrk !!! Dobrze w Polsce nigdy nie będzie. Nasza polityka sprzeda wszystko razem z Wami !!! Zapamiętaj to jeden z drugim, że mało już zostało !!! Pętla się zaciska coraz bardziej !!!

    Odpowiedz
    IP: 213.238.xx2.xx6 
  • : ((: ((_gość

    25.04.2013, 22:20

    przegraliśmy...

    Środowiska komunistów i zachodnich kapitalistów zawarły nieformalny układ, rekolonializując Polskę. Wszystko zaczęło się od przyjazdu do Polski amerykańskiego wielkiego spekulanta giełdowego, jednego z najbogatszych ludzi na świecie George´a Sorosa, mającego jednocześnie wielkie ambicje rozwijania idei "otwartego świata". Tę społeczną działalność realizował poprzez tworzenie licznych fundacji i finansowanie uniwersytetów - w sumie miliardami dolarów. W maju 1988 r. przyjechał do Polski, spotkał się z gen. Wojciechem Jaruzelskim i premierem Mieczysławem Rakowskim, przedstawiając swój plan radykalnej transformacji systemu gospodarki planowej na wolnorynkową, i otworzył w Warszawie Fundację im. Stefana Batorego. Siedem miesięcy po jego wizycie ustawą z dnia 23 grudnia 1988 roku komunistyczny rząd i Biuro Polityczne Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, partii, której statutowym celem było zbudowanie socjalizmu na gruzach kapitalizmu, podejmują decyzję o wprowadzeniu w Polsce ustroju kapitalistycznego w jego klasycznej, ortodoksyjnej formie na podstawie kodeksu handlowego z 1934 roku. Z punktu widzenia teorii patologii zarządzania jest to klasyczny przykład realizacji prawa sformułowanego przez niemieckiego filozofa Hansa Vaihingera "przerastania środków nad celem". Środkiem dla realizacji celu, jakim było dla PZPR zbudowanie socjalizmu, stało się samo posiadanie władzy. Jednak ten środek stał się celem samym w sobie, i dla jego osiągnięcia wprowadzono dotychczas zwalczany ustrój ekonomiczny. Nie było żadnych protestów czy nawet wewnętrznej różnicy zdań. Okazało się więc, że "szczytny cel budowy ustroju", w którym będzie rządzić zasada "od każdego według jego możliwości, każdemu według jego potrzeb", był negatywną fikcją organizacyjną. A np do realizacji swoich planów wykorzystali cały majątek, na który pracował cały Naród...

    Odpowiedz
    IP: 213.238.xx2.xx6 
  • //_gość

    25.04.2013, 22:31

    przegraliśmy...

    Wprowadzanie w Polsce formuły dzikiego kapitalizmu było więc swoistą transakcją między Zachodem i postkomunistami ułatwiającą przejmowanie narodowego majątku jednym i drugim. Przede wszystkim zabrakło tego, co jest niezbędne, jeśli chcemy cokolwiek sprawnie zorganizować, czyli długofalowego planu. Według teorii zarządzania, należało najpierw określić tzw. misję, czyli generalny cel, potem strategię jego realizacji, a następnie taktykę, a w końcu rozbić to wszystko na działania operacyjne. Zamiast tego przyjęto bardzo doraźny projekt zakładający likwidację inflacji oraz jak najszybszą prywatyzację przedsiębiorstw państwowych. Kto zawinił? Wynika to z tego, że stworzyliśmy zupełnie paradoksalny system, w którym co cztery lata zmienia się układ polityczny. Nasza kadra kierownicza pozostaje na bardzo niskim poziomie. Nie jest fachowa, ale polityczna, a do władzy dochodzi na zasadzie gier politycznych i powiązań. Efekt? Staliśmy się ofiarą strategii międzynarodowego kapitału, który zdawał sobie sprawę z tego, że Polska jest bardzo interesującym terenem do eksploatacji. Pod jakim względem? Mieliśmy dobry zespół inżynierów oraz pracowników niższego szczebla. A przede wszystkim mieliśmy już rozbudowany przemysł. Jego struktura była może o tyle niewłaściwa, że zbyt duży nacisk kładziono na przemysł ciężki i zbrojeniowy. Co należało zrobić? Z miejsca trzeba było ustalić generalną zasadę, w jakim kierunku chcemy rozwijać naszą działalność gospodarczą, a więc sporządzić daleko idący plan rozbudowy działalności produkcyjnej oraz plan dotyczący sposobu prywatyzacji naszych zakładów przez kapitał zagraniczny. A my, zamiast dokładnie przeanalizować, w jaki sposób zlikwidować inflację i rozwinąć produkcję, zgodziliśmy się na działanie typu rewolucyjnego, które spowodowało olbrzymie bezrobocie i doprowadziło do likwidacji naszego przemysłu. Czym mogliśmy zawojować światowe rynki? Mieliśmy kapitalną, ekologiczną żywność. Polski rolnik produkował w sposób bardzo czysty i zdrowy. Można było to wykorzystać. Tak jak Finlandia i Szwecja zdobyły rynek wódki. Niestety, nikt u nas nie pomyślał, na czym moglibyśmy zrobić interes w skali światowej. Polska mogła też stać się krajem wielkiego, niezwykle opłacalnego tranzytu Wschód - Zachód poprzez budowę dwóch szerokich autostrad i szerokotorowej linii kolejowej dla bezpośredniego transportu towarów do i z Rosji. Co hamuje rozwój naszego kraju? Przede wszystkim niesłychanie rozwinięty aparat administracyjny. W 1989 r. aparat centralny liczył 46 tysięcy, a w 2012 r. już 182 tysiące pracowników. Polska ma więcej ministerstw niż Japonia czy Szwajcaria. Nonsensowna jest również struktura prezydent - premier. Każde z tych stanowisk ma olbrzymi aparat administracyjny, praktycznie rzecz biorąc bez ściśle zdefiniowanych kompetencji. Cały czas istnieje też problem doboru kadry kierowniczej. Ale czy nie my sami ją wybieramy? Raz na cztery lata idziemy na wybory, otrzymujemy listy partyjne, na których jest kilkadziesiąt nazwisk. Ale czy my wiemy w ogóle, kto to jest? Znamy dwa, czasem trzy nazwiska, a reszta to anonimowe osoby wyznaczone przez aparat partyjny. Skąd wziąć ludzi, którzy byliby zdolni przeprowadzić tego typu reformy? Niestety, nie ma na to zbyt dużych szans. U nas podstawowym problemem jest walka o władzę. Cały czas kombinuje się tylko, jak ją zdobyć i zachować, a przy tym zniszczyć przeciwnika. W tej stałej walce partyjnej ginie interes społeczny. To dotyczy absolutnie wszystkich partii. Brakuje porozumienia w imię wspólnego dobra, liczą się tylko słupki poparcia. Bez spokojnego, opartego na bazie specjalistów zarządzania, reforma administracyjna nie powiedzie się. Mogliby jej dokonać jedynie ludzie mający poważną pozycję polityczną, którzy machnęliby ręką na swój polityczny interes.

    Odpowiedz
    IP: 213.238.xx2.xx6 
Uwaga! Publikowane powyżej komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu, które dodano po zaakceptowaniu regulaminu. Tcz.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy. Jeżeli którykolwiek komentarz łamie zasady, zawiadom nas o tym używając opcji "zgłoś naruszenie zasad komentowania lub zgłoś nadużycie" dostępnej pod każdym komentarzem.