Kropkę nad „i” na zakończenie śmiesznego, marcowego weekendu postawił w niedzielę kabaret „Hrabi”. Ta ekipa, to już legenda polskiej sceny kabaretowej i wcale nie dziwią dwa całkowicie wyprzedane spektakle. Hrabi bez problemu radzi sobie z w każdej sytuacji, nawet z rozgrzaną po Paranienormalnych i Z.U.S. publicznością i konkurencją w postaci mistrzostw świata w skokach narciarskich.

Prawdziwy fan tego kabaretu wie, że każde przedstawienie to spora dawka improwizacji, absurdu i interakcji z publicznością, stąd też każde jest inne i niektórzy pokusili się nawet o zakup dwóch biletów na kolejne spektakle. Cóż, właśnie taka jest siła kabaretu Hrabi. Co w zamian zrobi szanujący się kabareciarz? Wszystko. Zrobi szpagat, salto, zaśpiewa zaimprowizowaną piosenkę, wymyśli na poczekaniu wierszyk, cokolwiek. Bo szanujący się kabareciarz nie ma godności, nawet nie wie, co to godność osobista. Tak właśnie powitali widzów na początku swojego programu „Curkuśniki” Kołaczkowska, Kamys i spółka, po czym na życzenie publiczności wykonali efektowne salto. Co działo się dalej? To, co w Harbim najlepsze, to, co niezmiennie przyciąga tłumy na ich spektakle. To, czego po przedstawieniu ciągle mało i na co będziemy czekać do następnej okazji.