Artystyczne Zagłębie się przyjęło. I bardzo dobrze. Właśnie takiego miejsca brakowało w Tczewie, niewielka, klimatyczna sala, przytulne wnętrze, niezła akustyka, łatwy dostęp, możliwość zakupu napojów chłodzących i przekąsek, a to tylko kilka opinii, jakie pojawiły się przed wczorajszym koncertem Romka Puchowskiego i Keith’a Dunna. Tym bardziej cieszy fakt, że organizatorzy nie zamierzają obniżać tempa i już planują kolejne kameralne spotkania w podziemiach tczewskiego CKiS.
Kilka minut po 19 rozpoczęło się przedstawienie artystyczne pod tytułem Bluesowe Dziady. Bynajmniej nie mieliśmy do czynienia z dziadowaniem, ten koncert to nawiązanie do obrzędu zadusznego z Dziadów. Romek i Keith wywoływali bluesowe duchy nie po raz pierwszy. Tczew, to po Sopocie i Bolesławcu kolejne miasto na trasie tego duetu, jednak jak mówi artysta, z Tczewem łączy go coś więcej i z tej okazji przygotował kilka niespodzianek.
Ten koncert był swoistą podróżą przez bluesowe zakamarki, pierwszy przystanek to Big Bad Brother z ostatniej płyty Puchowskiego, Free w nieco zmienionej wersji, zainspirowanej ubiegłoroczną wizytą w delcie Missisipi, kolebce bluesowej muzyki. Następnie Folsom Prison Blues, absolutny klasyk Johnnego Casha w aranżacji na gitarę i harmonijkę. Po kolejnym utworze przyszedł czas na pierwszą niespodziankę, na scenie powitaliśmy Ignacego Wendta z trąbką, instrumentem nietypowym dla muzyki bluesowej. Nietypowy instrument w tym przypadku sprawdził się świetnie, a młody Ignacy wykazał się świetnym wyczuciem, dzięki temu Magnolia Blues, utwór jednego z ojców Bluesa Delty, Charleya Pattona zyskał niepowtarzalne, transowe brzmienie. Następnie ze sceny popłynęły dźwięki harmonijki, Keith Dunn został solo i zaczarował publiczność swoim głosem i muzyką. Kolejny wywołany duch to Lou Reed i utwór I’m waiting for a man. Mimo, że na scenie była tylko jedna osoba to muzycznie nie brakowało niczego, Dunn dosłownie zaczarował publiczność. Druga niespodzianka tego wieczora to nie kto inny jak Adam Wendt, światowej sławy saksofonista rodem z Tczewa. Ta trójka już występowała razem i znają się od ponad dwudziestu lat, to zżycie idealnie było słychać we wspólnie wykonywanych utworach. Oczywiście oprócz muzyki otrzymaliśmy sporą dawkę wspomnień i opowieści z dawnych lat, początkach bluesa, podróżach, ciekawostkach z tras koncertowych. Dowiedzieliśmy się też, jak Romek stał się właścicielem instrumentu z prawie 150 letnią historią i jakie ma plany na przyszłość.
Właśnie takim spotkaniom i bliskiemu kontaktowi z publicznością sprzyja atmosfera w Muzycznym Zagłębiu, bardzo dobrze, że jest w Tczewie takie miejsce.
Materiał KH, Foto MM
Kilka minut po 19 rozpoczęło się przedstawienie artystyczne pod tytułem Bluesowe Dziady. Bynajmniej nie mieliśmy do czynienia z dziadowaniem, ten koncert to nawiązanie do obrzędu zadusznego z Dziadów. Romek i Keith wywoływali bluesowe duchy nie po raz pierwszy. Tczew, to po Sopocie i Bolesławcu kolejne miasto na trasie tego duetu, jednak jak mówi artysta, z Tczewem łączy go coś więcej i z tej okazji przygotował kilka niespodzianek.
Ten koncert był swoistą podróżą przez bluesowe zakamarki, pierwszy przystanek to Big Bad Brother z ostatniej płyty Puchowskiego, Free w nieco zmienionej wersji, zainspirowanej ubiegłoroczną wizytą w delcie Missisipi, kolebce bluesowej muzyki. Następnie Folsom Prison Blues, absolutny klasyk Johnnego Casha w aranżacji na gitarę i harmonijkę. Po kolejnym utworze przyszedł czas na pierwszą niespodziankę, na scenie powitaliśmy Ignacego Wendta z trąbką, instrumentem nietypowym dla muzyki bluesowej. Nietypowy instrument w tym przypadku sprawdził się świetnie, a młody Ignacy wykazał się świetnym wyczuciem, dzięki temu Magnolia Blues, utwór jednego z ojców Bluesa Delty, Charleya Pattona zyskał niepowtarzalne, transowe brzmienie. Następnie ze sceny popłynęły dźwięki harmonijki, Keith Dunn został solo i zaczarował publiczność swoim głosem i muzyką. Kolejny wywołany duch to Lou Reed i utwór I’m waiting for a man. Mimo, że na scenie była tylko jedna osoba to muzycznie nie brakowało niczego, Dunn dosłownie zaczarował publiczność. Druga niespodzianka tego wieczora to nie kto inny jak Adam Wendt, światowej sławy saksofonista rodem z Tczewa. Ta trójka już występowała razem i znają się od ponad dwudziestu lat, to zżycie idealnie było słychać we wspólnie wykonywanych utworach. Oczywiście oprócz muzyki otrzymaliśmy sporą dawkę wspomnień i opowieści z dawnych lat, początkach bluesa, podróżach, ciekawostkach z tras koncertowych. Dowiedzieliśmy się też, jak Romek stał się właścicielem instrumentu z prawie 150 letnią historią i jakie ma plany na przyszłość.
Właśnie takim spotkaniom i bliskiemu kontaktowi z publicznością sprzyja atmosfera w Muzycznym Zagłębiu, bardzo dobrze, że jest w Tczewie takie miejsce.
Materiał KH, Foto MM
Komentarze (7) dodaj komentarz
usa_gość
06.11.2016, 22:34
Ja nie rozumiem.
pszecierz nikt ih nie zna. ówarzam rze powinna zagrac jakas gwiazda podobna do rijany albo hany montany
OdpowiedzPiS da_gość
07.11.2016, 08:56
...
Romek? Dziady?
OdpowiedzDdd_gość
07.11.2016, 12:05
bardzo dobry
Kogo nie było, niech żałuje. Bardzo dobry koncert, pozdrawiam.
Odpowiedzara_gość
07.11.2016, 14:31
koncert..
Czyżby Adam Wendt był anonimowym Artystą na koncercie?!
Odpowiedzons_gość
07.11.2016, 14:59
a z czego
a z czego wynika taka myśl?
Cytujcwa_gość
07.11.2016, 21:03
szerloku :P
"Druga niespodzianka tego wieczora to nie kto inny jak Adam Wendt"
Cytujons_gość
08.11.2016, 12:35
to
to nadal nie tłumaczy wcześniejszego wpisu. No chyba, że oglądasz zdjęcia widzisz Adama i oczekujesz innej niespodzianki...
Cytuj