Koniec procesu ws. pogryzienia Marysi z Rokitek przez mastify tybetańskie. Oskarżenie wnioskuje o karę roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata i pół miliona złotych zadośćuczynienia. Z kolei obrona chce uniewinnienia. Wyrok poznamy 17. maja.
Wcześniejsza rozprawa odbyła się w pod koniec lutego (pisaliśmy o tym tutaj - Kolejna rozprawa ws. pogryzienia Marysi z Rokitek. Znów nie stawił się jeden ze świadków ). Pod koniec marca sąd ponownie zajął się tematem - rozprawa zakończyła się jednak bardzo szybko. Okazało się, że ponownie nie stawił się jeden ze świadków. Już w lutym sędzia Rafał Gorgolewski nałożył na niego 2 tysiące złotych kary - i zdecydował o zatrzymaniu i przymusowym doprowadzeniu do sądu. Świadka jednak nie było i tym razem - mało tego - tczewski Sąd Rejonowy nie otrzymał żadnych wyjaśnień od Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku - dlaczego gdańscy policjanci nie doprowadzili mężczyzny przed oblicze wymiaru sprawiedliwości.
Na poniedziałkową rozprawę ostatniego ze świadków doprowadzono w kajdankach. Mężczyzna zeznał, że wcześniej nie stawił się w sądzie, bo był zagranicą - i dopiero po powrocie dowiedział się o rozprawie. W związku z usprawiedliwieniem, sąd zdjął z mężczyzny kary pieniężne. Okazało się, że był kurierem, który przez około 2,5 roku dostarczał na posesję, gdzie trzymano psy, przesyłki:
Świadek dodał też, że furtka, przez którą później wyszły psy, atakując dziewczynkę - była zepsuta - i nie otwierała się. Po zeznaniach sąd zamknął przewód sądowy i udzielił głosu stronom:
Głos zabrał również Mariusz Liegmann, pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych, który przypomniał, że w dniu tragedii dziecko jeździło spokojnie rowerkiem, a po posesji biegały trzy psy, które zaczęły rzucać się na bramkę i wydostały się na ulicę:
Przedstawiciel oskarżyciela posiłkowego dodał, że dziecko doznało ciężkiego uszczerbku na zdrowiu - straciło palec, doznało też licznych zeszpeceń. Z kolei ratujący dziewczynkę doznał średniego uszczerbku na zdrowiu:
Mecenas Liegmann wniósł również o 5-letni zakaz prowadzenia hodowli psów dla oskarżonej oraz nawiązkę w wysokości 15 tys. zł dla sąsiada, który ratował dziecko.
Głos zabrał również Grzegorz Piankowski, ojciec Marysi:
Z kolei obrońca Czesław Pastwa zwracał uwagę na to, że prokuratura zarzuca oskarżonej czyn nieumyślny - jak np. w przypadku zostawienia psa biegającego na ulicy bez kagańca - obrońca podkreślał, że należy rozpatrzyć, czy rzeczywiście doszło do rażącego braku nieostrożności.
Pastwa dodał, że wystąpienia oskarżenia nosiły znamiona procesu cywilnego - dodając, że w procesie karnym chodzi o udowodnienie, czy popełniono przestępstwo - i jaką karę ma ponieść oskarżona - a nie o ustanowienie nawiązki.
Obrońca dodał, że wydarzenie było wstrząsające - ale chodziło o udowodnienie oskarżonej winy - ale jego zdaniem nie zostały spełnione warunki, które mówią o popełnieniu przestępstwa:
- Bramka nie działała - czy oskarżona miała napierać na furtkę? - mówił, wnioskując o oczyszczenie oskarżonej z zarzutu popełnienia przestępstwa.
Z kolei mecenas Liegmann ripostował, że oskarżona zdawała sobie sprawę z tego, że furtka była niesprawna:
- To tak samo, jakbym wsiadał do niesprawnego samochodu, licząc na to, że nic się nie stanie.
Oskarżona przeprosiła rodzinę Marysi i prosiła o uniewinnienie. Dodała, że próbowała kontaktować się z rodziną Marysi - m. in. w celu współfinansowania rehabilitacji dziecka - ale rodzina chciała kontaktu tylko przez swojego pełnomocnika.
Przypomnijmy, całą Polską wstrząsnęła tragedia 9-letniej wówczas Marysi z Rokitek. 7. kwietnia 2016 roku dziecko zostało dotkliwie pogryzione przez psy. Wszystko wskazuje na to, że życie uratowały mu rowerowy kask, który dziewczynka miała na głowie - i szybka reakcja jednego z sąsiadów. Marysia trafiła na oddział chirurgii Szpitala Wojewódzkiego w Gdańsku. Tam lekarze opatrzyli jej liczne rany szarpane, były też złamania. Dziewczynka straciła też jeden z palców. Zarzuty usłyszała właścicielka trzech mastifów tybetańskich, które wydostały się z ogrodzonej posesji. Kobieta usłyszała zarzut związany z niewłaściwą opieką nad psami, przez co nieumyślenie mogła spowodować niebezpieczeństwo utraty życia i trwałego uszczerbku na zdrowiu u małej Marysi, a także uszkodzenia ciała u mężczyzny, który ratował dziecko. W sumie może jej grozić do 3 lat więzienia.
Wyrok poznamy 17. maja.
Wcześniejsza rozprawa odbyła się w pod koniec lutego (pisaliśmy o tym tutaj - Kolejna rozprawa ws. pogryzienia Marysi z Rokitek. Znów nie stawił się jeden ze świadków ). Pod koniec marca sąd ponownie zajął się tematem - rozprawa zakończyła się jednak bardzo szybko. Okazało się, że ponownie nie stawił się jeden ze świadków. Już w lutym sędzia Rafał Gorgolewski nałożył na niego 2 tysiące złotych kary - i zdecydował o zatrzymaniu i przymusowym doprowadzeniu do sądu. Świadka jednak nie było i tym razem - mało tego - tczewski Sąd Rejonowy nie otrzymał żadnych wyjaśnień od Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku - dlaczego gdańscy policjanci nie doprowadzili mężczyzny przed oblicze wymiaru sprawiedliwości.
Na poniedziałkową rozprawę ostatniego ze świadków doprowadzono w kajdankach. Mężczyzna zeznał, że wcześniej nie stawił się w sądzie, bo był zagranicą - i dopiero po powrocie dowiedział się o rozprawie. W związku z usprawiedliwieniem, sąd zdjął z mężczyzny kary pieniężne. Okazało się, że był kurierem, który przez około 2,5 roku dostarczał na posesję, gdzie trzymano psy, przesyłki:
- Nigdy nie było problemów - zeznawał. - Stawiałem paczki przy garażu - tylko raz widziałem psy w tym miejscu - widziałem je głównie w boksach - mówił mężczyzna.
Świadek dodał też, że furtka, przez którą później wyszły psy, atakując dziewczynkę - była zepsuta - i nie otwierała się. Po zeznaniach sąd zamknął przewód sądowy i udzielił głosu stronom:
- Dowody jednoznacznie wskazują, że oskarżona nie zabezpieczyła w sposób należyty furtki od posesji - mówiła prokurator, dodając, że kara powinna być surowa m. in. ze względów prewencyjnych - wnioskując o rok pozbawiania wolności w zawieszeniu na trzy lata i kwotę pół miliona złotych zadośćuczynienia.
Głos zabrał również Mariusz Liegmann, pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych, który przypomniał, że w dniu tragedii dziecko jeździło spokojnie rowerkiem, a po posesji biegały trzy psy, które zaczęły rzucać się na bramkę i wydostały się na ulicę:
- Na szczęście na miejscu znalazł się sąsiad, który podjął bohaterską akcję - mówił - Całe szczęście, że dziewczynka miała na głowie kask - można mniemać, że uratował jej życie.
Przedstawiciel oskarżyciela posiłkowego dodał, że dziecko doznało ciężkiego uszczerbku na zdrowiu - straciło palec, doznało też licznych zeszpeceń. Z kolei ratujący dziewczynkę doznał średniego uszczerbku na zdrowiu:
- Cierpienia dziecka przeniosły się na cierpienia całej rodziny - rodzice nie mogąc sobie poradzić z traumą, podjęli decyzję o sprzedaży domu i wyprowadzce.
Mecenas Liegmann wniósł również o 5-letni zakaz prowadzenia hodowli psów dla oskarżonej oraz nawiązkę w wysokości 15 tys. zł dla sąsiada, który ratował dziecko.
Głos zabrał również Grzegorz Piankowski, ojciec Marysi:
- Nasze oburzenie powoduje fakt, że właściciele nie czują żadnej skruchy i nie chcą naprawić swojego zachowania - mówił, argumentując, że na posesji wciąż znajduje się jeden z psów.
Z kolei obrońca Czesław Pastwa zwracał uwagę na to, że prokuratura zarzuca oskarżonej czyn nieumyślny - jak np. w przypadku zostawienia psa biegającego na ulicy bez kagańca - obrońca podkreślał, że należy rozpatrzyć, czy rzeczywiście doszło do rażącego braku nieostrożności.
- Już po zdarzeniu w eksperymencie procesowym okazało się, że elektromagnes trzymał furtkę zamkniętą - ale dopiero pod wpływem szarpania udało się ją otworzyć - mówił - Jej wina byłaby ewidentna, gdyby zostawiła furtkę otwartą, albo puściła psa bez kagańca na ulicę.
Pastwa dodał, że wystąpienia oskarżenia nosiły znamiona procesu cywilnego - dodając, że w procesie karnym chodzi o udowodnienie, czy popełniono przestępstwo - i jaką karę ma ponieść oskarżona - a nie o ustanowienie nawiązki.
- Udowodniliśmy, że oskarżona mogła mieć krytycznego dnia przekonanie, że jest wszystko w porządku - mówił obrońca - dodając, że 13 świadków zeznało, że furtka, przez którą wyszły psy, nie otwierała się od pół roku, a psy nie wykazywały agresywnych zachowań.
Obrońca dodał, że wydarzenie było wstrząsające - ale chodziło o udowodnienie oskarżonej winy - ale jego zdaniem nie zostały spełnione warunki, które mówią o popełnieniu przestępstwa:
- Bramka nie działała - czy oskarżona miała napierać na furtkę? - mówił, wnioskując o oczyszczenie oskarżonej z zarzutu popełnienia przestępstwa.
Z kolei mecenas Liegmann ripostował, że oskarżona zdawała sobie sprawę z tego, że furtka była niesprawna:
- To tak samo, jakbym wsiadał do niesprawnego samochodu, licząc na to, że nic się nie stanie.
Oskarżona przeprosiła rodzinę Marysi i prosiła o uniewinnienie. Dodała, że próbowała kontaktować się z rodziną Marysi - m. in. w celu współfinansowania rehabilitacji dziecka - ale rodzina chciała kontaktu tylko przez swojego pełnomocnika.
- My też bardzo przeżywamy, do końca życia będę to przeżywała. Dla mnie to był nieszczęśliwy wypadek. - mówiła ze łzami w oczach.
Przypomnijmy, całą Polską wstrząsnęła tragedia 9-letniej wówczas Marysi z Rokitek. 7. kwietnia 2016 roku dziecko zostało dotkliwie pogryzione przez psy. Wszystko wskazuje na to, że życie uratowały mu rowerowy kask, który dziewczynka miała na głowie - i szybka reakcja jednego z sąsiadów. Marysia trafiła na oddział chirurgii Szpitala Wojewódzkiego w Gdańsku. Tam lekarze opatrzyli jej liczne rany szarpane, były też złamania. Dziewczynka straciła też jeden z palców. Zarzuty usłyszała właścicielka trzech mastifów tybetańskich, które wydostały się z ogrodzonej posesji. Kobieta usłyszała zarzut związany z niewłaściwą opieką nad psami, przez co nieumyślenie mogła spowodować niebezpieczeństwo utraty życia i trwałego uszczerbku na zdrowiu u małej Marysi, a także uszkodzenia ciała u mężczyzny, który ratował dziecko. W sumie może jej grozić do 3 lat więzienia.
Wyrok poznamy 17. maja.
Komentarze (28) dodaj komentarz
Marian_gość
07.05.2018, 12:37
Niech się tym właścicielem zajmą może inne mastify albo podobne drapieżniki, niech się z nimi pobawi, to może zmieni tok rozumowania imbecyl.
Odpowiedzona_gość
07.05.2018, 13:32
Pomysł
Mam pomysł wsrod swoich znajomy mam duzo ludzi lubiace pieski i inne zwierzotka, nich oni sie zrzuca dla tej baby co chodowla tych potencjalnych mordercow no obrocy zwierzat do boju....
OdpowiedzRob_gość_gość_gość
07.05.2018, 17:34
Tak już pomagają obrońcy zwierząt tylko mocni są w necie a sami nic nie robią
Cytujgosc_gość
07.05.2018, 19:17
niech Ci kupią słownik ortograficzny
CytujMarian_gość
07.05.2018, 13:38
Skandal
Za pół miliona tez dam się pogryźć są jakie chętne z psami rasy ciuałła
OdpowiedzMatt_gość
07.05.2018, 13:52
Lol
Pół miliona to czlowiek dostaje za 5lat nieslusznej podsiadło w zk. Niech się przesadzają, nawet jeśli okaże się że pani winna, w co nie wierzę, to nie dajmy się zwariować i marzeń poszkodowanych o lepszym życiu nie wciagajmy do tej tragedii.
Odpowiedzwtf_gość
07.05.2018, 13:55
To za mało za zniszczenia życia dziecka. Została okaleczona na zawsze.
Cytujs_gość
07.05.2018, 14:02
znajomek baby od psów się odezwał
Cytujbezstronny_gość
07.05.2018, 15:57
należy jej się
umyślnie czy nie zniszczono życie malej dziewczynki .Kalectwo i ślady zostaną na całe życie,które już teraz nie będzie usłane różami.Żadne pieniądze tego nie zwrócą ale niech żyje godnie całe swoje życie.
CytujPSU_gość
07.05.2018, 13:54
W każdej wsi w okolicy Tczewa latają luzem agresywne kundle. Strach iść na spacer czy na rower. Niestety czekamy na kolejna tragedię.
Odpowiedzhen_gość
07.05.2018, 14:01
Po co jest obrońca ?
Panie obrońco jak wgl można bronić takich ludzi ? Pomyślcie tylko gdyby nie sąsiad to co by się stało z tą dziewczynką... Kara powinna być surowa bo tylko w ten sposób właściciele psów może coś zrozumieją !
Odpowiedzon_gość
07.05.2018, 14:51
Właściciele hodując takie psy musieli się z tym liczyć,że może dojść do takiego wypadku. To nie ciułała przecież. Zniszczyli życie dziewczynce jak i jej całej rodzinie. Pół miliona to mała kwota w porównaniu do tego jaką krzywdę wyrządzili.
OdpowiedzOstatni rozsądny_gość
07.05.2018, 14:53
Zadośćuczynienie ma być zadośćuczynieniem, a nie formą zarabiania na krzywdzie I tyle w temacie
Odpowiedzte mi da _gość
07.05.2018, 23:00
niech płaci jak jest sąd orzeknie jej winę...trzeba było kupić sobie rybki w akwarium...
CytujGość_gość_gość
07.05.2018, 14:58
To ta baba powinna sie wyprowadzic a nie rodzina z tym dzieckiem baba z psami powinna mieszkac na odludziu zeby nikomu nie stała sie juz krzywda
Odpowiedzkik_gość
07.05.2018, 15:55
Sąd zamiecie pod dywan, a odszkodowanie ewentualnie bedzie jeśli hodowla była ubezpieczona, a jesli nie to grosz anie dostaną bo tam już dawno majątek przepisany tak, ze nie ma czego spieniężyc na zadośćuczynienie
Odpowiedzkik_gość
07.05.2018, 15:55
Tu powinno być realne więzienie a nie żadne zawiasy
Cytujlgh_gość
07.05.2018, 17:30
"Tu powinno być realne więzienie a nie żadne zawiasy"
OdpowiedzJak zwykle wiesz co tutaj powinno być, jak zwykle lepiej od sądu. Szacun.
kik_gość
07.05.2018, 18:52
Owszem, sąd to nie Bóg na niebie tylko człowiek, i można w wolnym kraju komentowac wyroki sędziów. To komuna wmówiła ludziom, ze "wyroków sądów sie nie komentuje" owszem komentuje się! Takie jest prawo wolnych ludzi.
Cytujlgh_gość
07.05.2018, 19:48
No jasne, że "sąd to nie bóg", ale anonimowy internauta nawet do sędziego ma bardzo daleko. To "internety" przekonały ludzi, że mogą mieć zdanie na każdy temat i prezentować je w taki ekspercki sposób. Istnieje różnica w wyrażaniu własnego zdania, które jest sobie "twoje-własne" a publiczne orzekanie, że w danej sytuacji "tak być powinno". Mamy na to takie zwroty jak "moim zdaniem" lub "uważam, że" lub nawet "w mojej ocenie". IMHO, nawet łatwiej rozmawiać z człowiekiem, który podkreśla, że jego zdanie, to jego zdanie, bo odbiorca ma więcej pewności, że ten nie złapie za widły w obronie "prawdy obiektywnej".
Cytujjan_gość_gość
07.05.2018, 18:31
SPRAWA
JAKI SAD CZLOWIEKU SADZY PRAWDZIWE TA SA NAZACHODZIE A NIE UNAS
OdpowiedzGość_gość_gość
07.05.2018, 18:57
Interpunkcja
W tytule jest błąd interpunkcyjny po nazwie rodzimej waluty nie stawiamy ''kropki''. Pozdrawiam:)
Odpowiedzer_gość
07.05.2018, 19:59
bledna jest argumentacja obrony
nie mozna w tej sprawie orzec uniewinnienia poniewaz krzywda sie wydazyla i powinna zostac naprawiona , uwazam ze choc nie bylo to , jak przypuszczam celowe to jednak psy wyrzadzily szkode i nalezy ta szkode pokryc , wlascicielka decydujac sie na hodowle w/w psow powinna dzialalnosc zarejestrowac , ubezpieczyc i placic podatek od przychodu , tu bylo wszystko na dziko a na dodatek nie bylo zachowanego nawet zdrowego rozsadku , uwazam ze kara pol miliona jest jak najbardziej sluszna i nie powinna byc pomiejszona nawet o zlotowke , kara wiezienia w zawieszeniu tez jest sprawiedliwa , podzielam zdanie sadu jak najbardziej w tej sprawie , jesli zapadnie takie orzeczenie , oczywiscie pieniadze nie powinny byc przekazane rodzicom tylko powinny byc wplacone na specjalne konto dziecka , dziecko powinno dysponowac pieniedzmi po skonczeniu 21 lat , chyba ze pieniadze te sa konieczne na rechabilitacje , operacje plastyczne i inne zabiegi
OdpowiedzObiektywny_gość
08.05.2018, 06:16
Zdrowego rozsądku to nie ma w karze z kosmosu - pół miliona złotych. To jest zarabianie na krzywdzie, w dodatku kosztem drugiego człowieka. Pomyśl sobie, że osoba która otrzymuje taką kwotę nie musi już pracować, bo dostaje za nic duże pieniądze od obcej osoby. A z kolei osoba która to musi płacić ma do końca życia zepsute życie, bo musi na obcą osobę łożyć - a nie może uczciwie zarobionych pieniędzy sobie odkładać, kupować majątku - po prostu staje się niewolnikiem utrzymującym drugą osobę. Niszczyć kolejne życia, bo jedno zostało już częściowo zniszczone? Absurd podyktowany prymitywną chęcią zemsty Nie neguję, że pogryzienia nie było, bo było, ale to był tylko wypadek! Spójrzmy rozsądnie na to!
Cytujhe?_gość
08.05.2018, 07:38
hhh
Jak to nie musi pracować? a za co żyć? Z odsetek z pół miliona? to raptem 15000 rocznie. Nawet nie starczy na rehabilitacje dla tego dziecka... Stuknij sie w głowę. Co to jest w dzisiejszych czasach pół miliona... dobry samochód, mieszkanie albo pół domu...
Cytujja_gość_gość_gość_gość_gość_gość
08.05.2018, 12:36
Temu, że wydarzyła się tragedia nikt nie zaprzecza, ale skoro psy nie były bardzo agresywne to musiało się stać coś jeszcze.Niestety nie ma monitoringu ,aby to potwierdzić. Czasem jest tak, że nieświadome działanie poszkodowanego lub jeszcze innej osoby przyczynia się do ataku. Przykładem jest np. ciągnięcie kijkiem po ogrodzeniu.Niby nic , a psa rozwściecza.Nie wiemy dokładnie jak było w tym przypadku , bo cała akcja rozpoczyna się od ataku i ratowania dziecka.
Odpowiedzja_gość_gość_gość_gość_gość_gość
08.05.2018, 12:37
Zdjęcie poglądowe jest przesadzone !
OdpowiedzLucyna_gość
08.05.2018, 13:20
Na mojej ulicy jest własicielka trzech dużych psów. Jak się przechodzi koło posesji psy prawie się gotują. Bywa że jej uciekają, dwa razy je wpuściłam bo po jakimś czasie dają się przywołać.Zwracałam uwagę właścicielce że mimo iż psy nie są agresywne na zewnątrz powinna uważać bo zwierzęta o takiej masie wystarczy że przewrócą np. dziecko i może być tragedia, uderzy głową w krawężnik, murek. NIESTETY MOJA ARGUMENTACJA NA NIĄ NIE DZIAŁA. Sama mam dużego psa i wiem że nawet silne radosne machniecie ogona może położyć dziecko.
Odpowiedz