Jarosław Błażek. O tym, jak pokochałem basen. Moja przygoda z "trenerką"

Otylia Jędrzejaczk i Jarosław Błażek (fot. JB)
Jarosław Błażek. O tym, jak pokochałem basen. Moja przygoda z "trenerką"
Swoją przygodę z "trenerką" postanowiłem rozpocząć już w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Toruniu, której jestem absolwentem. Sportem, konkretnie pływaniem, zaraził mnie mój szkoleniowiec z czasów podstawówki z klubu MKS SAMBOR Tczew - Pan Sławomir Gdaniec, bo jako pierwsza osoba, mimo tego że nie byłem zawodnikiem wybijającym się, poświęcił mi wiele uwagi i włożył wiele serca w mój rozwój sportowy, pokochałem basen... Specjalnie dla Tcz.pl zgodził się opowiedzieć o sobie tczewianin, Jarosław Błażek - trener sportowy z niewątpliwie wielkimi sukcesami.



"To trener Gdaniec zapoczątkował moja przygodę ze sportem w roli trenera"

Nie było komu poprowadzić obozu przygotowawczego Kadry Wojewdzkiej do Mistrzostw Polski z dwuboju nowoczesnym w 2007 roku i trener Gdaniec zaproponował na to stanowisko właśnie moją osobę - po udanym obozie i dobrym starcie w Mistrzostwach Polski wszystkich zawodników z województwa, dostałem propozycję objęcia grupy gimnazjalnej w Uczniowskim Klubie Sportowym "Ósemka" w Starogardzie Gdańskim, głównie dzięki Pani Beacie Weiss - ówczesnemu vice prezesowi klubu, której jestem za to ogromnie wdzięczny. W Starogardzie wszystko szło książkowo - zdobyłem z zawodnikami dziesiątki medali Mistrzostw Polski w pływaniu i pięcioboju nowoczesnym, w najlepszym momencie miałem na 15 osób w kadrze wojewódzkiej w pływaniu 12 swoich zawodników. Zająłem też jako 28-latek 3 miejsce w plebiscycie na trenera roku w mieście i powiecie Starogard. Niestety potem zmienił się zarząd klubu, zaczęło dochodzić do kuriozalnych sytuacji, w których decyzje o szkoleniu zaczęli podejmować rodzice będący w zarządzie klubu, którzy nie mieli o pływaniu zielonego pojęcia, prezes klubu działał na niekorzyść klubu podpisując np. po cichu zmianę barw swojemu dziecku na inny klub, ponieważ trener zajmował się całym klubem, a nie synem prezesa. To zmusiło mnie do odejścia z tego miasta, z tej placówki - szkoda, bo perspektywy rozwoju były tam ogromne, a możliwości też całkiem niezłe - pływania od tamtych czasów w Starogardzie Gdańskim praktycznie nie ma.


"Wybrałem Gdańsk, a nie USA..."

Miałem dwie opcje dalszej kariery - przejście do klubu Żoliborz Warszawa bądź wyjazd do USA na staż trenerski na jeden z uniwersytetów na zachodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych. Wybrałem... Gdańsk.

Postanowiłem rozstać się ze sportem wyczynowym - miałem dość po tych wszystkich starogardzkich perturbacjach i podjąłem pracę w komercyjnej szkole pływania w Gdańsku. Zająłem się także dziennikarstwem sportowym - pojechałem jako wysłannik i twórca treści na Mistrzostwa Europy w pływaniu do Szczecina, Mistrzostwa Świata w pływaniu do Stambułu i Igrzyska Olimpijskie do Londynu, gdzie poznałem się m.in. z Otylią Jędrzejczak, z którą od tamtego czasu razem pracujemy tworząc fantastyczny projekt OTYLIA SWIM CAMP - obozy z Mistrzynią oraz działając razem w Fundacji Otylii Jędrzejczak.

Zaczęło mi brakować sportu wyczynowego - adrenaliny, stresu, obozów, zawodów - jeszcze w roku 2013 udało mi się założyć stowarzyszenie sportowe MKP Gdańsk, którego prezesem jestem do dnia dzisiejszego, które szkoli zawodników, którzy nie chcą kontynuować swojej kariery w Szkołach Mistrzostwa Sportowego.

Znowu zaczęło się "dziać"

Zawodnicy pływali coraz lepiej, pojawiły się wyjazdy na ciekawe imprezy sportowe poza granicami naszego kraju. Na jednych z takich zawodów w Berlinie poznałem Kasię Baranowską, która wracała wtedy do pływania i nie było wtedy lekko. Zaczęliśmy z Kasią pracować mentalnie, pojawiły się wspólne zgrupowania, wyjazdy na zawody. Kasia już mieszkała wtedy w Niemczech. Poprzez Otylię poznaliśmy się z Michaelem Bryją - trenerem z Wuppertalu, na jednym z meetingów w Bochum i krótko po tym Kasia zaczęła pracować bezpośrednio z Michaelem w klubie nie przerywając naszej dalszej pracy, która trwała już ponad rok i trwa do dnia dzisiejszego - prowadzimy Kasię wspólnie z Michaelem od tamtego czasu.

W roku 2015 otrzymałem propozycję objęcia stanowiska trenera w KS AZS-AWFiS Gdańsk. Miałem możliwości, aby stworzyć warunki zawodnikom z poza Gdańska, więc "ściągnąłem" do siebie trzy zawodniczki wysokiego formatu - Kasię Kasperek, Dianę Sokołowską oraz Kaśkę Baranowską, która od tego momentu miała klub polski i niemiecki oraz swoja grupę pływaków, których prowadziłem od dłuższego czasu w MKP Gdańsk. Współpraca z K. Kasperek zakończyła się bardzo szybko - nie mogła od listopada kontynuować dalej kariery, ponieważ zaszła w ciążę. Z Dianą Sokołowską pracowałem do połowy kwietnia 2016 roku. W tym czasie zdążyliśmy zdobyć 9 medali Mistrzostw Polski Seniorów, kwalifikację na Mistrzostwa Europy seniorów oraz wiele innych sukcesów (Diana była także zawodniczką po przerwie pływackiej - olimpijką z Londynu w wieku 16 lat). Niestety współpraca z Dianą była nierówną walką, to niereformowalna indywidualistka o ogromnym potencjale sportowym - aby nie było ofiar w tej wojnie, zakończyłem tę współpracę w kwietniu bieżącego roku. Zastanawiam się czasem jakby to było, Dianie do występu w Igrzyskach zabrakło 13 setnych sekundy, może udało by się to zrobić jakbyśmy pracowali dalej razem. Diana została nawet w pewnym momencie włączona w skład reprezentacji na Igrzyska do Rio, jednak okazało się że niezgodnie z przepisami i finalnie nie wystąpi w tej imprezie.

Kasia jest zupełnie inną zawodniczką - świadomą, czerpiącą zabawę z tego co robi, po powrocie do sportu na nowo zakochała się w basenie. Czasem to mnie aż irytuje tymi swoimi różowymi okularami, które nosi cały czas i tylko się śmieje oraz oczywiście pracuje. Myślę, że to co najlepsze w pływaniu jest jeszcze przed Kasią (K. Baranowska będzie reprezentować Polskę w nadchodzących igrzyskach w Rio de Janeiro - dop. red.).

Wszystkie sukcesy moje dotychczasowe mało są związane z Tczewem, mam nadzieję, że to się kiedyś zmieni, może już niebawem, bo studia na AWFiS rozpoczyna bardzo dobra tczewska pływaczka Lucyna Borkowska - może uda mi się ją namówić do powrotu do pływania, bo tam u niej jest jeszcze wiele do zrobienia :)

Archiwum wiadomości


Katarzyna Baranowska na igrzyskach w Rio de Janeiro. Jej trenerem jest tczewianin
Opublikowano: poniedziałek, 25.07.2016

Katarzyna Baranowska na igrzyskach w Rio de Janeiro będzie reprezentować Polskę w konkurencji 200 metrów stylem zmiennym.

Drukuj
Prześlij dalej

Komentarze (9)
dodaj komentarz

  • _gość

    01.08.2016, 13:28

    " nie chwali mnie mama pochwale się sama"

    Odpowiedz
    IP: 193.200.xx1.xx7 
  • ŁOZO_gość

    01.08.2016, 15:38

    typowy tczewianin

    miał opowiedzieć o sobie to opowiedział...chyba nikt nie prosiłby go o to, gdyby nie miał o czym...

    Cytuj
    IP: 94.254.xx3.xx3 

    _gość

    01.08.2016, 20:24

    gosciu, jestes Ty zza Buga , ze takim charaktycznym wrednym wpisem wrzucasz "mama .." a propos Polacy, juz maja powoli dosyc tego chamstwa nie tylko pisowskiego

    Cytuj
    IP: 37.201.xx3.xx9 
  • _gość

    02.08.2016, 00:06

    Luźny, ciekawy i prawdziwy tekst. Brawo!

    Odpowiedz
    IP: 37.152.xx4.xx0 
  • Stefan_gość

    02.08.2016, 09:23

    nieprawdziwy

    konfabulujesz.

    Cytuj
    IP: 83.8.xx9.xx2 
  • Stefan_gość

    02.08.2016, 09:24

    ale super

    przygoda na basenie. gili gili giili

    Odpowiedz
    IP: 83.8.xx9.xx2 
  • Gość_gość

    02.08.2016, 23:46

    Jak zwykle nieuzasadniona zawiść

    Tak po polsku każdy sukces wywołuje negatywne komentarze.U nas nie można się cieszyć i gratulować tylko najlepiej obrzucić błotem.

    Odpowiedz
    IP: 83.20.xx2.xx7 
  • Grzegorz F._gość

    06.08.2016, 07:05

    Gratuluje Jarek . Życzę dalszych sukcesów

    Odpowiedz
    IP: 5.172.xx2.xx4 
  • J@rek_gość

    30.09.2016, 16:39

    Po lekturze tekstu

    Brawo Panie Jarku! Przyglądałem się Pana zajęciom z grupką 5-6 pływaków na Chełmie kilka lat temu (około 3-4). Intrygowało mnie Pana zaangażowanie w pracę trenerską - szału nie było, ale na tle pozostałych trenerów (nauczycieli pływania) wyraźnie Pan wyróżniał się. Dopiero teraz potrafię odczytać ten "potencjał", który zaobserwowałem wtedy, dopiero teraz mogę go prawidłowo zinterpretować. Spotykamy się od czasu do czasu teraz - ja jestem dla Pana anonimowy, ale Pan dla mnie już nie. Pomyślę, może za jakiś czas, porozmawiamy, mam dwa kamienie do oszlifowania ... kto wie, może będą to lśniące diamenty ...? Powodzenia Panie Jarku.

    Odpowiedz
    IP: 5.172.xx2.xx5 
Uwaga! Publikowane powyżej komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu, które dodano po zaakceptowaniu regulaminu. Tcz.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy. Jeżeli którykolwiek komentarz łamie zasady, zawiadom nas o tym używając opcji "zgłoś naruszenie zasad komentowania lub zgłoś nadużycie" dostępnej pod każdym komentarzem.