Właśnie zapadają kluczowe decyzje związane z przyszłością tczewskiego szpitala. Najpierw zgodę na giełdowy debiut lecznicy wyraził zarząd powiatu, teraz - po licznych pytania i konsultacjach - zgodę na rozpoczęcie działań prywatyzacyjnych dali radni powiatu. To kolejny krok w kierunku znalezienie kapitału dla tczewskiej spółki. Władze powiatu z uwagą przypatrują się pracom nad planowanymi przekształceniami i tłumaczą, że całość ma być przeprowadzona tak, by zapewnić ciągłość świadczeń medycznych dla całego powiatu. Uchwała podjęta na wrześniowej sesji to już kolejny krok w stronę warszawskiego parkietu. Teraz całość musi zatwierdzić walne zgromadzenie akcjonariuszy, które jest planowane na 8. października. Całe przedsięwzięcie jest obarczone sporym ryzykiem - nie wiadomo bowiem, czy łatwo uda się pozyskać inwestorów. Zarząd szpitala jest jednak pełen nadziei. Co jednak jeśli warszawski parkiet nie okaże się odpowiednim sposobem na znalezienie niezbędnego kapitału? Dlaczego trzeba jak najszybciej znaleźć zastrzyk gotówki dla tczewskiego szpitala? Do 2016 roku musimy bowiem dostosować tczewski szpital do nowych wymogów sanitarnych, bo inaczej grozi nam ograniczenie działalności lecznicy. Trzeba znaleźć środki m. in. na modernizację bloku operacyjnego i oddziału intensywnej terapii. Spółka ma już gotowe plany łącznika, który pozwoliłby na spełnienie wszelkich norm związanych z przepisami, które mają wejść w życie w 2016 roku. Według wstępnych szacunków budowa wraz z zagospodarowaniem terenu wokół (m. in. parkingi) kosztowałaby 13,5 mln zł.