Nie trzeba było znać francuskiego, by zrozumieć, o czym śpiewała Edit Piaf. Nie potrzebna była też wycieczka do Francji, by poczuć klimat Paryża lat czterdziestych ubiegłego wieku. Wystarczyło przyjść do Fabryki Sztuk na pierwszy, jesienny koncert tego roku, by niczego nie żałować.

Na zaproszenie dyrektor Fabryki Sztuk, Alicji Gajewskiej z najpiękniejszymi piosenkami Piaf przybyło niezwykłe trio. Milord, Padam… Padam…, L'Accordéoniste i wiele innych utworów w zmysłowej, pełnej energii, porównywalnej z pierwowzorem, porywającej interpretacji otrzymaliśmy od Doroty Lulki i jej towarzyszy, Pawła Nowaka (akordeon) i Macieja Sadowskiego (kontrabas). Artystów, którzy twórczość Piaf znają od podszewki i chętnie dzielą się z widownią nie tylko muzyką, ale i genezą powstania kolejnych utworów. Zostaliśmy również uraczeni subtelnymi smaczkami i anegdotami tłumaczeń Andrzeja Ozgi i Wojciecha Młynarskiego, czy historiami z życia artystki, wszak Dorota Lulka to odtwórczyni tytułowej roli w spektaklu „Piaf” i o Edith niejedno wie.

Temat twórczości Edith Piaf, sądząc po frekwencji na koncercie, jest wśród mieszkańców naszego miasta bardzo popularny. W niewielkiej sali przy 30 -go Stycznia ścisnęło się ponad 150 miłośników francuskiej artystki, a kolejne, dochodzące już po rozpoczęciu przedstawienia osoby, musiały zadowolić się miejscem na korytarzu. Nie przeszkadzało to jednak w odbiorze koncertu, silny głos Pani Doroty sięgał do wszystkich widzów. Po ich minach wnioskuję, że głos nie tylko docierał, ale i przenosił na ulice Paryża gdzie artystka rozpoczynała swoją wielką, światową karierę.

Po cichu liczymy na więcej takich prezentów… może tym razem z okazji pierwszego dnia października …kto wie…