Przechadzał się dumnie przed magistratem w naszym primaaprilisowym materiale filmowym, potem okazało się, że jest ciężko chory. Mowa o kocie - zwanym przez urzędników "kotem prezydenckim" - teraz zwierzak znalazł tymczasowy dom.
Kociak od jakiegoś czasu pomieszkiwał w okolicach tczewskiego Urzędu Miasta - karmili go urzędnicy. Udało się go nam nawet uchwycić naszą kamerą, kiedy dumnie przechadzał się pod ratuszem. Potem zwierzak przestał już tak regularnie pojawiać się przy urzędzie. Losem kota zainteresowała się prezeska Zrzeszenia Społecznych Miłośników Zwierząt w Tczewie, Ewa Sadokierska. Zwrócił się do niej o pomoc archiwista tczewskiego Urzędu Miasta, Leszek Bodio. Wszystko wskazywało na to, że zwierzak jest chory i cierpi na świerzb.
- Postanowiliśmy z panem Leszkiem, że zawieziemy zwierzaka do weterynarza. Mieliśmy jednak z nim problem, bo przestał o stałych porach przychodzić. Okazało się, że był już po prostu mocno chory. Podczas wizyty u weterynarza dowiedzieliśmy się, że kot miał ranę nad okiem, nastąpiło zakażenie i powstał ropiejący wrzód na części czołowej. Zwierzakowi przeprowadzono zabieg, został opatrzony, odpchlony i odrobaczony, a także otrzymał antybiotyki. - wyjaśnia Ewa Sadokierska.
Zwierzę zwane przez urzędnikiem "kotem prezydenckim" trafiło do domu archiwisty, Leszka Bodio. Na razie ma własne cztery kąty.
- Kot dochodzi teraz do siebie po zabiegu, jaki przeszedł niedawno. Na pewno nie wystawię go na ulicę, bo niedługo sytuacja powtórzyłaby się. Zwierzak ma już swoje lata. Jeśli nie znajdzie się dla niego jakiś miły dom z ogródkiem, to zostanie u nas. - tłumaczy Leszek Bodio.
Kociak od jakiegoś czasu pomieszkiwał w okolicach tczewskiego Urzędu Miasta - karmili go urzędnicy. Udało się go nam nawet uchwycić naszą kamerą, kiedy dumnie przechadzał się pod ratuszem. Potem zwierzak przestał już tak regularnie pojawiać się przy urzędzie. Losem kota zainteresowała się prezeska Zrzeszenia Społecznych Miłośników Zwierząt w Tczewie, Ewa Sadokierska. Zwrócił się do niej o pomoc archiwista tczewskiego Urzędu Miasta, Leszek Bodio. Wszystko wskazywało na to, że zwierzak jest chory i cierpi na świerzb.
- Postanowiliśmy z panem Leszkiem, że zawieziemy zwierzaka do weterynarza. Mieliśmy jednak z nim problem, bo przestał o stałych porach przychodzić. Okazało się, że był już po prostu mocno chory. Podczas wizyty u weterynarza dowiedzieliśmy się, że kot miał ranę nad okiem, nastąpiło zakażenie i powstał ropiejący wrzód na części czołowej. Zwierzakowi przeprowadzono zabieg, został opatrzony, odpchlony i odrobaczony, a także otrzymał antybiotyki. - wyjaśnia Ewa Sadokierska.
Zwierzę zwane przez urzędnikiem "kotem prezydenckim" trafiło do domu archiwisty, Leszka Bodio. Na razie ma własne cztery kąty.
- Kot dochodzi teraz do siebie po zabiegu, jaki przeszedł niedawno. Na pewno nie wystawię go na ulicę, bo niedługo sytuacja powtórzyłaby się. Zwierzak ma już swoje lata. Jeśli nie znajdzie się dla niego jakiś miły dom z ogródkiem, to zostanie u nas. - tłumaczy Leszek Bodio.
Komentarze (8) dodaj komentarz
Brawo_gość
22.04.2011, 00:18
Ave Koty !
OdpowiedzI'm_gość
22.04.2011, 07:00
Brawo
Brawo Panie Leszku
OdpowiedzTczewianka_gość
22.04.2011, 07:00
Prezydencki kotek
Witam Ciesze się że nasi urzędnicy maja jednak serce i niejest im obojętny los chorych zwierząt:-)
Odpowiedz_gość
22.04.2011, 07:41
Przynajmniej mieli jakieś zajęcie.
Cytujpipi_gość
22.04.2011, 17:35
kot prezia
A nie wabi się Alik?
Odpowiedz_gość
22.04.2011, 19:43
śliczny!!!!!!
Odpowiedzmropenvitamine_gość
22.04.2011, 21:38
Jeszcze parenascie lat temu bylo trudniej o swobodnie walesajace sie koty. Niestety coraz mniej heavy metalowcow to i kotow przybywa :P
OdpowiedzLADY_gość
23.04.2011, 20:33
ŻENADA!!!
PROPAGUJMY DOBRO, W MIŁOBĄDZU DRAMAT Z WAŁĘSAJĄCYMI SIĘ ZWIERZĘTAMI,.O LOSIE PSÓW ŁAŃCUCHOWYCH TRUDNO WSPOMINAĆ BEZ ŁEZ...LUDZIE BEZ SERCA - W NIEDZIELĘ DO KOŚCIÓŁKA, A NIE WIEDZĄ, CO ZNACZY CZYNIĆ DOBRO...
Odpowiedz