Wszystkie dostępne prognozy demograficzne dla Polski wskazują, że w nadchodzących dekadach czekać nas będzie najpierw powolne, a później coraz szybsze wyludnianie się - mówi PAP demograf prof. Piotr Szukalski.
Demograf z Uniwersytetu Łódzkiego podkreśla, że najnowsze dostępne prognozy wskazują, iż w perspektywie najbliższych ponad 30 lat liczba ludności Polski zmniejszy się przynajmniej o 1/9, a w niektórych regionach czy powiatach ten spadek sięgnie aż 30 proc.
- Nie zdajemy sobie w ogóle sprawy z tego, że depopulacja w bardzo wyraźny sposób wywróci rynek pracy i to na dwa różne sposoby. Z jednej strony zmniejszać się będzie w nadchodzących dekadach bardzo wyraźnie liczba osób zdolnych do wykonywania pracy, a jednocześnie w ramach tego, co nazywamy potencjalnymi zasobami pracy, narastać będzie w coraz większym stopniu znaczenie starszych pracowników, którzy mają przynajmniej 45-50 lat - zaznaczył ekspert.
Zmniejszenie się liczby ludności w niektórych jej segmentach oznacza, iż część przedsiębiorców będzie napotykać na poważne problemy ze sprzedażą swoich produktów.
Jak podkreślił, nie uświadamiamy sobie też, że zmniejszanie się liczby osób młodych prowadzi do rewolucji w zakresie usług edukacyjnych. I to nie tylko w taki oczywisty sposób, że zmniejsza się liczba potencjalnych uczniów szkół wszystkich szczebli, ale to jest również wielki problem dla rynku pracy.
Na obszarach, które charakteryzować się będą szybkim wyludnianiem, nadal trzeba będzie utrzymać dotychczasową infrastrukturę m.in. drogi, sieci wodociągowo-kanalizacyjne, szkoły, biblioteki. Likwidacja, czy łączenie szkół związana ze zmniejszającą się liczbą uczniów już obecnie często wywołuje protesty, a tak naprawdę te bardzo duże zmiany są dopiero przed nami - podkreślił ekspert.
Depopulacja, która oznaczać będzie przede wszystkim zmniejszanie się liczby młodych osób, prowadzić będzie także do zmniejszenia wpływów podatkowych dla samorządów.
- Musimy też zdać sobie sprawę, że jeśli pojawiają się symptomy wyludniania, które są tak naprawdę oznaką niższej atrakcyjności danego obszaru, to mamy do czynienia z wtórnym wyludnianiem się, będącym rezultatem tego, że młodzi ludzi rozpoczynający dorosłe życie stwierdzają: to nie jest dobre miejsce do zamieszkiwania, trzeba stąd uciekać - dodał.
- To tylko pogłębia problemy prowadząc do tego, iż samorządy pozbawione są płatników podatków, a jeśli spojrzymy na ludność, znajduje się w niej wyraźna nadreprezentacja osób starszych, a więc takich, których podatki są relatywnie niskie, a które jednocześnie są znaczącymi konsumentami usług z zakresu przede wszystkim usług opiekuńczo-pielęgnacyjnych, za co odpowiedzialne są władze samorządowe - podkreślił demograf.
Jego zdaniem musimy się zastanowić nad tym, jak i czy w ogóle jesteśmy w stanie wzorem innych, wyżej rozwiniętych krajów, stosować te same instrumenty mające zapobiegać na niektórych obszarach nadmiernemu wyludnianiu.
- Tam próbowano wykorzystywać imigrantów, aczkolwiek powiedzmy sobie szczerze z mizernym skutkiem, bo imigranci, których zapraszano, preferują generalnie osiedlanie się w największych skupiskach miejskich, gdzie są największe szanse na urządzenie się - podsumował prof. Szukalski.
Źródło: www.kurier.pap.pl
Demograf z Uniwersytetu Łódzkiego podkreśla, że najnowsze dostępne prognozy wskazują, iż w perspektywie najbliższych ponad 30 lat liczba ludności Polski zmniejszy się przynajmniej o 1/9, a w niektórych regionach czy powiatach ten spadek sięgnie aż 30 proc.
- Nie zdajemy sobie w ogóle sprawy z tego, że depopulacja w bardzo wyraźny sposób wywróci rynek pracy i to na dwa różne sposoby. Z jednej strony zmniejszać się będzie w nadchodzących dekadach bardzo wyraźnie liczba osób zdolnych do wykonywania pracy, a jednocześnie w ramach tego, co nazywamy potencjalnymi zasobami pracy, narastać będzie w coraz większym stopniu znaczenie starszych pracowników, którzy mają przynajmniej 45-50 lat - zaznaczył ekspert.
Zmniejszenie się liczby ludności w niektórych jej segmentach oznacza, iż część przedsiębiorców będzie napotykać na poważne problemy ze sprzedażą swoich produktów.
Jak podkreślił, nie uświadamiamy sobie też, że zmniejszanie się liczby osób młodych prowadzi do rewolucji w zakresie usług edukacyjnych. I to nie tylko w taki oczywisty sposób, że zmniejsza się liczba potencjalnych uczniów szkół wszystkich szczebli, ale to jest również wielki problem dla rynku pracy.
Na obszarach, które charakteryzować się będą szybkim wyludnianiem, nadal trzeba będzie utrzymać dotychczasową infrastrukturę m.in. drogi, sieci wodociągowo-kanalizacyjne, szkoły, biblioteki. Likwidacja, czy łączenie szkół związana ze zmniejszającą się liczbą uczniów już obecnie często wywołuje protesty, a tak naprawdę te bardzo duże zmiany są dopiero przed nami - podkreślił ekspert.
Depopulacja, która oznaczać będzie przede wszystkim zmniejszanie się liczby młodych osób, prowadzić będzie także do zmniejszenia wpływów podatkowych dla samorządów.
- Musimy też zdać sobie sprawę, że jeśli pojawiają się symptomy wyludniania, które są tak naprawdę oznaką niższej atrakcyjności danego obszaru, to mamy do czynienia z wtórnym wyludnianiem się, będącym rezultatem tego, że młodzi ludzi rozpoczynający dorosłe życie stwierdzają: to nie jest dobre miejsce do zamieszkiwania, trzeba stąd uciekać - dodał.
- To tylko pogłębia problemy prowadząc do tego, iż samorządy pozbawione są płatników podatków, a jeśli spojrzymy na ludność, znajduje się w niej wyraźna nadreprezentacja osób starszych, a więc takich, których podatki są relatywnie niskie, a które jednocześnie są znaczącymi konsumentami usług z zakresu przede wszystkim usług opiekuńczo-pielęgnacyjnych, za co odpowiedzialne są władze samorządowe - podkreślił demograf.
Jego zdaniem musimy się zastanowić nad tym, jak i czy w ogóle jesteśmy w stanie wzorem innych, wyżej rozwiniętych krajów, stosować te same instrumenty mające zapobiegać na niektórych obszarach nadmiernemu wyludnianiu.
- Tam próbowano wykorzystywać imigrantów, aczkolwiek powiedzmy sobie szczerze z mizernym skutkiem, bo imigranci, których zapraszano, preferują generalnie osiedlanie się w największych skupiskach miejskich, gdzie są największe szanse na urządzenie się - podsumował prof. Szukalski.
Źródło: www.kurier.pap.pl
Komentarze (5) dodaj komentarz
_gość
05.04.2016, 08:36
A nam dalej wbrew wszelkiej logice "ałtorytety" z tvnów wmawiają, że promowanie rodzin wielodzietnych jest złe dla Polski. Lepiej uczyć w szkołach gender i wychowywać kolejne pokolenia zapatrzonych w siebie singlów, rozdawać dzieciakom "pigułki dzień po", promować aborcję, mówić że kobieta z brodą czy jakaś Grodzka to nowy kanon piękna. Patrząc na zachodnią Europę widać jak to się kończy - trzeba zapraszać islamistów bo nie ma kto pracować na to zdegenerowane społeczeństwo.
Odpowiedz_gość
05.04.2016, 12:43
niech sobie każdy żyje jak chce. Jeśli ktoś chce gedner - jego sprawa, jego życie. Jeśli chce byś singlem - jego sprawa, jego życie. Jeśli chce samotnie wychowywać dzecie - jego sprawa, jego życie. Chodzi o to, że mamy w Polsce tak niskie zarobki, które nie zachęcają do płodzenia wielu dzieci. Przeciętnego Polaka nie stać na wynajmowanie, czy kupno mieszkania, czy budowę domu. Najwięcej kupowanych mieszkań to te o powierzchni ok 39 m/kw. jak miałaby się tam gnieździć rodzina wielodzietna, a jeśli byłaby wielodzietna, to nie stać by jej było na spłacanie kredytu. Problem polski polega też na tym, że wielodzietne są często rodziny patologiczne, gdzie panuje dziedziczne bezrobocie, dziedziczna bieda, często dziedziczny alkoholizm itd. Brak wykształcenia, brak pracy, brak chęci do podjęcia pracy i cała drużyna przyszłych bezrobotnych alkoholików.. Osoby dobrze wykształcone, dobrze zarabiające, maja mało dzieci, a właśnie takie osoby powinny płodzić jak najwięcej przyszłych lekarzy, inżynierów, prawników, artystów itd. Niestety tak nie jest. Zarobki w Polsce wyższe nie będą, bo nie po to zagraniczne firmy otwierają w Polsce montownie, żeby dużo płacić niewykwalifikowanym robotnikom, których tam zatrudniają na śmieciówkach. Polscy pracodawcy chętnie zatrudniliby kilka milionów Ukraińców, bo im mogliby płacić jeszcze mnie niż Polakom i z resztą płacą mniej tym, którzy już w Polsce pracują. I polscy właściciele maja swoje firmy zarejestrowane w tzw rajach podatkowych.
Cytujcvb_gość
05.04.2016, 10:28
cvb
Widze strach jest wielki że zabraknie niewolników do pracy no ale cóz sami politycy sobie winni że tworza takie nieprzyjemne obywatelowi państwo
Odpowiedzmama_gość
05.04.2016, 11:00
Nie dziwię się ,gdyby ktoś mądry zwrócił uwagę na zawierane umowy między pracodawcą a pracownikiem -zgroza.Umowa jest na najniższym ZUS -ie tj.około 200 zł.na m -c a pracownik pracuje po 12 -14 godzin fakt, że mu za to zapłacą ale taki pracownik jaką będzie miał emeryturę ?Najwięcej przekrętów jest w budowlance.Dlatego ludzie uciekają z kraju i mamy niż demograficzny.Sama też chcę z wyjechać i namawiam do tego mojego męża i dzieci.Co nas tu czeka jak nie będzie nas stać na opłaty.pozdrawiam
OdpowiedzKrzychu_gość
05.04.2016, 11:06
Problemy Dorosłych...
Życie jest po prostu coraz trudniejsze. I sprawę komplikuje alkohol, który odbija się nie tylko na dzieciństwie, ale i na dorosłym życiu osób, których co najmniej jeden rodzic pił. Ludzie często się dziwia i mówia że problem ich już nie dotyczy. Ja swoje zdziwienie przeżyłem w wieku 24 lat, kiedy przypadkowo siegnałem w księgarni po ksiażkę o DDA. Nie jestem specjalista, więc nie będę się madrzył: sa jednak osoby, które zrobiły świetna robotę w tym temacie; goraco polecam na YouTube: Rozwinąć skrzydła - Grzegorz Polok, AUDIOBOOK -ponad 3 godz. słuchowiska o problemach DDA, czyli dorosłych dzieci alkoholików. Pozdrawiam dorosłych takich jak ja... PS. Wczoraj przeczytałem że aż do 40% dorosłych Polaków może być DDA. To jakaś plaga :(
Odpowiedz