Przed Sądem Rejonowym w Tczewie ruszyła dziś (24.06) sprawa oskarżonego o potrącenie na pasach 19-letniego pieszego. Właściciel motocykla odmówił składania zeznań - obszerne wyjaśnienia składał natomiast poszkodowany. Temat powróci we wrześniu.
Do zdarzenia doszło 23. maja 2014 roku na przejściu na pieszych przy ulicy Wojska Polskiego na wysokości dawnego pogotowia. Młody mężczyzna został potrącony na pasach przez motocyklistę, który odjechał z miejsca wypadku. Sprawę początkowo umorzono - więcej o tym tutaj: TVP: Motocyklista potrącił na pasach - do dziś go nie ujęto . Po zażaleniu sprawa ruszyła ponownie - całość skończyła się postawieniem zarzutów 50-letniemu właścicielowi motocykla, którego numer rejestracyjny zapamiętała matka poszkodowanego.
- Przesłuchany właściciel pojazdu nie potrafił wskazać, kto kierował jego motocyklem tego dnia, doprowadzając do wypadku. Mundurowi na podstawie zgromadzonego materiału przedstawili dziś 50-latkowi zarzut spowodowania wypadku, za co grozi kara do 3 lat pozbawienia wolności. Z uwagi na ucieczkę z miejsca zdarzenia motocyklisty sąd może zwiększyć wymiar kary o połowę. - mówił nam w kwietniu st. asp. Dawid Krajewski z zespołu prasowego tczewskiej policji.
Dzisiaj sprawa trafiła na wokandę. Na sali nie pojawił się prokurator, oskarżenie reprezentował natomiast poszkodowany 19-latek, który jest oskarżycielem posiłkowym. Oskarżony odmówił składania wyjaśnień i odpowiedzi na pytania. Nie przyznaje się też do winy. Wezwana w charakterze świadka jego córka wniosła o skorzystanie z prawa do odmowy składania zeznań. Obszerne wyjaśnienia składał natomiast sam poszkodowany, który w wyniku zdarzenia sprzed roku odniósł obrażenia ciała w postaci wstrząśnienia mózgu oraz stłuczeń klatki piersiowej, podudzi i nadgarstka.
- Pamiętam, że tego dnia wraz z mamą, 9-letnią siostrą i obcym mężczyzną przechodziliśmy od strony dawnej stacji paliw przez przejście dla pieszych. Z lewej strony nic nie jechało, od strony ronda jechał natomiast samochód, który nie zatrzymał się i przejechał dalej. - mówił poszkodowany, Piotr Barański.
Za autem, w pewnej odległości - jechały dwa motocykle. Jak zeznała później matka poszkodowanego, były mniej więcej na wysokości apteki:
- Pamiętam tylko pisk opon, potem kątem oka zauważyłem motocykl, który bardzo szybko się do mnie zbliżał. Był na tyle blisko, że nie zdążyłem nic zrobić. Pamiętam uderzenie, potem upadłem na ziemię. Chwilę byłem nieprzytomny - zeznawał poszkodowany.
Z zeznań wynikało, że jeden z motocyklistów wdał się w dyskusję z matką poszkodowanego. Po pewnym czasie obaj odjechali. Na miejsce przyjechała policja - początkowo poszkodowany odmówił wezwania karetki - chwilę później już w domu poczuł się gorzej i udał się do szpitala, gdzie został zatrzymany na 3 dni. Mężczyzna zeznał, że został potrącony przez ciężki motor typu chopper, bądź cruiser, zaś drugi motocyklista jechał na ścigaczu. Obrońca oskarżonego przypominał, że Barański nie rozpoznał oskarżonego na rozpoznaniu, co poszkodowany tłumaczył tym, że widział go tylko przez chwilę i to stojącego tyłem. Mecenas chciał też wyjaśnienia prowadzonych przez chłopaka na Facebooku wśród członków tczewskiego Moto Teamu poszukiwań właściciela motocykla - Barański tłumaczył, że szczegóły, o które pytał, otrzymał od policjantów, zaś osoba, z którą korespondował, nie chciała mu udzielić żadnych informacji, bo "mogłyby jej grozić nieprzyjemności". Sąd nie przychylił się do wniosku obrońcy, by przesłuchać również tę osobę. Adwokat oskarżonego przypomniał również, że we wcześniejszych zeznaniach poszkodowany mówił, że motocyklista który go potrącił, mógł mieć tatuaż na przedramieniu. Okazało się, że oskarżony takiego nie posiada, co zaprezentował odsłaniające ręce na sali.
W roli świadka zdarzenia wystąpiła także matka poszkodowanego, która po wypadku zdążyła zapamiętać rejestrację motocykla:
- Motocyklista, który potrącił syna, zatrzymał się kawałek za przejściem, jakby z pretensjami, że weszliśmy mu pod koła. Nie słyszałam dokładnie, co mówił, bo nie wyłączył silnika i był straszny hałas. Powiedziałam, że dzwonię na policję, a gdy wyciągnęłam komórkę, obaj motocykliści odjechali.
Z zeznań kobiety wynikało, że na miejsce zdarzenia przyjechały dwa patrole policyjne, ale nie sporządzono oględzin miejsca i dokumentacji fotograficznej. Zbadano z kolei trzeźwość potrąconego.
Jak do tematu odnosi się oskarżony? Na wniosek obrońcy nie komentował sprawy. Jego adwokat Mariusz Liegmann powiedział dziennikarzom:
- Nie ma podstaw dowodowych, by mojemu klientowi stawiać zarzut popełnienia tego przestępstwa. - mówił, dodając, że zapamiętana przez świadków tablica rejestracyjna świadczy tylko i wyłącznie o numerze, a nie o tym, kto kierował motocyklem. Podkreślał również, że nie można wykluczyć sytuacji, iż tablica o określonym oznaczeniu zostanie zainstalowana w innym motocyklu.
Z kolei poszkodowany ma nadzieję na szybkie wyjaśnienie sprawy i wskazanie winnych.
Na wniosek adwokata obrony, motywowany kolizją terminów rozpraw, posiedzenie przerwano. Sędzia Piotr Spławiński poinformował, że temat powróci we wrześniu. Niewykluczone, że obrona powoła biegłego z zakresu wypadków drogowych. Poszkodowany domaga się zadośćuczynienia w wysokości 4 tys. zł. Równolegle toczy się postępowanie odszkodowawcze.
Do zdarzenia doszło 23. maja 2014 roku na przejściu na pieszych przy ulicy Wojska Polskiego na wysokości dawnego pogotowia. Młody mężczyzna został potrącony na pasach przez motocyklistę, który odjechał z miejsca wypadku. Sprawę początkowo umorzono - więcej o tym tutaj: TVP: Motocyklista potrącił na pasach - do dziś go nie ujęto . Po zażaleniu sprawa ruszyła ponownie - całość skończyła się postawieniem zarzutów 50-letniemu właścicielowi motocykla, którego numer rejestracyjny zapamiętała matka poszkodowanego.
- Przesłuchany właściciel pojazdu nie potrafił wskazać, kto kierował jego motocyklem tego dnia, doprowadzając do wypadku. Mundurowi na podstawie zgromadzonego materiału przedstawili dziś 50-latkowi zarzut spowodowania wypadku, za co grozi kara do 3 lat pozbawienia wolności. Z uwagi na ucieczkę z miejsca zdarzenia motocyklisty sąd może zwiększyć wymiar kary o połowę. - mówił nam w kwietniu st. asp. Dawid Krajewski z zespołu prasowego tczewskiej policji.
Dzisiaj sprawa trafiła na wokandę. Na sali nie pojawił się prokurator, oskarżenie reprezentował natomiast poszkodowany 19-latek, który jest oskarżycielem posiłkowym. Oskarżony odmówił składania wyjaśnień i odpowiedzi na pytania. Nie przyznaje się też do winy. Wezwana w charakterze świadka jego córka wniosła o skorzystanie z prawa do odmowy składania zeznań. Obszerne wyjaśnienia składał natomiast sam poszkodowany, który w wyniku zdarzenia sprzed roku odniósł obrażenia ciała w postaci wstrząśnienia mózgu oraz stłuczeń klatki piersiowej, podudzi i nadgarstka.
- Pamiętam, że tego dnia wraz z mamą, 9-letnią siostrą i obcym mężczyzną przechodziliśmy od strony dawnej stacji paliw przez przejście dla pieszych. Z lewej strony nic nie jechało, od strony ronda jechał natomiast samochód, który nie zatrzymał się i przejechał dalej. - mówił poszkodowany, Piotr Barański.
Za autem, w pewnej odległości - jechały dwa motocykle. Jak zeznała później matka poszkodowanego, były mniej więcej na wysokości apteki:
- Pamiętam tylko pisk opon, potem kątem oka zauważyłem motocykl, który bardzo szybko się do mnie zbliżał. Był na tyle blisko, że nie zdążyłem nic zrobić. Pamiętam uderzenie, potem upadłem na ziemię. Chwilę byłem nieprzytomny - zeznawał poszkodowany.
Z zeznań wynikało, że jeden z motocyklistów wdał się w dyskusję z matką poszkodowanego. Po pewnym czasie obaj odjechali. Na miejsce przyjechała policja - początkowo poszkodowany odmówił wezwania karetki - chwilę później już w domu poczuł się gorzej i udał się do szpitala, gdzie został zatrzymany na 3 dni. Mężczyzna zeznał, że został potrącony przez ciężki motor typu chopper, bądź cruiser, zaś drugi motocyklista jechał na ścigaczu. Obrońca oskarżonego przypominał, że Barański nie rozpoznał oskarżonego na rozpoznaniu, co poszkodowany tłumaczył tym, że widział go tylko przez chwilę i to stojącego tyłem. Mecenas chciał też wyjaśnienia prowadzonych przez chłopaka na Facebooku wśród członków tczewskiego Moto Teamu poszukiwań właściciela motocykla - Barański tłumaczył, że szczegóły, o które pytał, otrzymał od policjantów, zaś osoba, z którą korespondował, nie chciała mu udzielić żadnych informacji, bo "mogłyby jej grozić nieprzyjemności". Sąd nie przychylił się do wniosku obrońcy, by przesłuchać również tę osobę. Adwokat oskarżonego przypomniał również, że we wcześniejszych zeznaniach poszkodowany mówił, że motocyklista który go potrącił, mógł mieć tatuaż na przedramieniu. Okazało się, że oskarżony takiego nie posiada, co zaprezentował odsłaniające ręce na sali.
W roli świadka zdarzenia wystąpiła także matka poszkodowanego, która po wypadku zdążyła zapamiętać rejestrację motocykla:
- Motocyklista, który potrącił syna, zatrzymał się kawałek za przejściem, jakby z pretensjami, że weszliśmy mu pod koła. Nie słyszałam dokładnie, co mówił, bo nie wyłączył silnika i był straszny hałas. Powiedziałam, że dzwonię na policję, a gdy wyciągnęłam komórkę, obaj motocykliści odjechali.
Z zeznań kobiety wynikało, że na miejsce zdarzenia przyjechały dwa patrole policyjne, ale nie sporządzono oględzin miejsca i dokumentacji fotograficznej. Zbadano z kolei trzeźwość potrąconego.
Jak do tematu odnosi się oskarżony? Na wniosek obrońcy nie komentował sprawy. Jego adwokat Mariusz Liegmann powiedział dziennikarzom:
- Nie ma podstaw dowodowych, by mojemu klientowi stawiać zarzut popełnienia tego przestępstwa. - mówił, dodając, że zapamiętana przez świadków tablica rejestracyjna świadczy tylko i wyłącznie o numerze, a nie o tym, kto kierował motocyklem. Podkreślał również, że nie można wykluczyć sytuacji, iż tablica o określonym oznaczeniu zostanie zainstalowana w innym motocyklu.
Z kolei poszkodowany ma nadzieję na szybkie wyjaśnienie sprawy i wskazanie winnych.
Na wniosek adwokata obrony, motywowany kolizją terminów rozpraw, posiedzenie przerwano. Sędzia Piotr Spławiński poinformował, że temat powróci we wrześniu. Niewykluczone, że obrona powoła biegłego z zakresu wypadków drogowych. Poszkodowany domaga się zadośćuczynienia w wysokości 4 tys. zł. Równolegle toczy się postępowanie odszkodowawcze.
Komentarze (20) dodaj komentarz
weteran_gość
24.06.2015, 14:01
Niewinontko!!!!!!!
Tornado,to grupa tepych LANSIARZY!!!!!Jezdzacych dobrze, to 5 z tej zbieraniny .
Odpowiedz_gość
24.06.2015, 14:16
Nie mogę pojąć jak można nie pamiętać komu pozycza się auto lub motor,nie robi się tego codziennie tylko spordycznie ja osobiście dałem komuś może z 2-3 razy swój motor i to w nagłej potrzebie zaufanej osobie do dziś pamiętam komu (bo też pierwsza lepsza łajza nie dostanie mojej własności )Więc gość klei głupa ,żeby sie bronić .Takie mamy prawo można kogoś zabić a potem udawać że sie nie pamięta Powinni mu dokopać i to słono.
CytujKtoś _gość
24.06.2015, 16:31
Do gość. In dubio pro reo- wszelkie wątpliwości nie dające się rozstrzygnąć, rozstrzyga się na korzyść oskarżonego. To jest filar prawa karnego, nie tylko polskiego. Więc tekst "takie mamy prawo" jest bezpodstawny. Druga sprawa to taka, może akurat motocykl prowadził np. Jego syn. Ty byś nie krył swojego dziecka? Jeśli zeznania obciażały by jego, bądź osobę blisko ma prawo ich odmówić.
Cytujava_gość
25.06.2015, 10:39
A mówią, że auta (czyt. żadnego pojazdu) i żony się nie pożycza. Skoro pojazd oskarżonego może brać kto chce, to żonę...?
Cytuj_gość
25.06.2015, 14:58
in dubio pro reo? - zgadzam się, ale w tym przypadku nawet jeśli nie można oskarżonemu przypisać sprawstwa to można mu przypisać pomocnictwo (dostarczenie środka przewozu) a zgodnie z art. 19 § 1 KK Sąd wymierza karę za podżeganie lub pomocnictwo w granicach zagrożenia przewidzianego za sprawstwo.
CytujOn_gość
24.06.2015, 14:05
Tak sfora trzyma sie razem z Kasprowicza
OdpowiedzWeteran_gość
24.06.2015, 14:11
NIEWINIATKO!!!!!!
Policja powinna sprawdzidc ilu z nich posiada prawko!!!!Wsrod nich i na scigach.Jak mi wiadomo 34 z nich nie posiada.Glabie jak spowodowales kolizje poprostu wez to na klate,TCHORZU!!!!!!!
Odpowiedzer_gość
24.06.2015, 20:28
w uk
tez jest takie prawo ale jak oskarzony jaja sobie robi z sadu , klamie i mataczy to idzie siedziec , mieszkanie licytuja a koles ma kisiel w gaciach i wszystko mu sie zaraz przypomina uwiez mi
CytujEhh_gość
25.06.2015, 08:43
ehh
A sam bys siedzial na pi..dzie :)
CytujRomuś _gość
24.06.2015, 14:15
HAHhaahaha
Przecież gdyby miał czyste sumienie to by normalnie zeznawał, po za tym jeżeli nie potrafi wskazać kto kierował motorem, (takie zachowanie wskazuje na upośledzenie). Kolesiostwo i tyle .
OdpowiedzXxX_gość
24.06.2015, 14:19
XxX
Jeżeli Ktoś ma jakieś informacje w tej sprawie to niech zgłosi się do poszkodowanego, przecież on nie może się tak wywinąć.
Odpowiedz_gość
24.06.2015, 15:48
Facet potrącił pieszego na pasach, odjechał z miejsca wypadku, powiedział, że nie jechał tym motocyklem, komuś go pożyczył i nie pamięta komu. Tłumaczenie aż śmieszne, ale policja i prokuratur dały sobie spokój. Są ludzie, którym wolno więcej niż innym. Znamienne jest też to, że na dzisiejszej rozprawie nie pojawił się prokurator i wystawił 19 letniego chłopaka samego, na batalie z machną biurokratyczną. Wiadomo, że ta rozprawa to farsa i nikomu oprócz poszkodowanego, nie zależy na tym, żeby sprawiedliwości stało się zadość. Prokurator chłopakowi w sądzie nie pomoże i są go zmieli i wypluje, a sprawca będzie się z tego śmiał, kiedy będzie to kolegom na grillu opowiadał, dziękując im za to, że dali mu spokój.
Odpowiedzer_gość
24.06.2015, 20:18
za przyjecie takiego tlumaczenia w uk
szef posterunku i prowadzacy policjant byli by zwolnieni z pracy , prokurator rowniez
Cytuj_gość
24.06.2015, 15:51
Tczewski są na pewno sprawcy nic nie zrobi. Ani policja, ani prokuratura nie mają ochoty tknąć sprawcy tego wypadku. proponuję poszkodowanemu, żeby nie odpuścił i składał apelację. Aż do skutku. Dziennikarze z programów interwencyjnych w pół godziny dowiedzą, się, komu i czy w ogóle sprawca pożyczył motocykl. Dowiedzą się też dlaczego sprawca jest w Tczewie nietykalny.
Odpowiedzaa_gość
24.06.2015, 16:20
Jeśli ktoś widział tę sytuację to niech się zgłosi do poszkodowanego naprawdę. Często przechodzę tym przejściem i prawdą jest że kierowcy nie zatrymują się pomimo że pisi na przejściu. Stary gbur nie chce zeznawać bo nie jest czysty.
Odpowiedzer_gość
24.06.2015, 20:05
w uk by go prokurator
wsadzil na 5 lat co najmniej , zajol mieszkanie , dom itp , gdyby nie uciekl to by sie obeszli lagodnie ale za ucieczke nie bylo by litosci , a w dodatku nire pomogl ofierze , oj zabraklo by mu siana
Odpowiedzer_gość
24.06.2015, 20:14
w polsce jest popaprane prawo
ubezpiecza sie motor lub samochod i kazdy nim moze jezdzic , w uk ubezpiecza sie kierowca i tylko on moze jezdzic w zaleznosci od stopnia zawartosci w glowie ma duza stawke lub mala , przyglupy placa czasami 5-do 10 razy tyle ile normalni za ubezpieczenie , a w polsce kazdy moze jezdzic koles ma max znizki placi 400 zl za rok da wariatowi ktory w uk mogl by tylko pomazyc o jezdzeniu taka maszyna i jest ok zgodnie z prawem , a potem normalni kierowcy placa wysokie stawki , a ubezpieczalnie nie wyplacaja odszkodowan i sie kreci , w uk nie do pomyslenia , jeszcze policja nie moze dojsc kto prowadzil bo koles mowi nie pamietam kto jechal w dniu.... mojim motorem , smiech na sali w uk wlasciciel by sie pozbyl prawka jechal czy nie utrudnia wiec po prawku i paka jak byl by wypadek z obrazeniem ciala
Odpowiedzer_gość
24.06.2015, 20:24
mam polewke
wlasciciel nie przyznaje sie do winy w uk by go wzieli w obroty to by sie zesral , zajeli by chate koles poszkodowany by dostal ze 100 tys funta odszkodowania , komornik zajol konta a wtedy niech wlasciciel powie kto jechal i czemu uciekal a ze uciekl to znaczy ze byl pijany , jechala nim osoba bez uprawnien lub inny numer , na 100 procent poszkodowany nie zostal by bez pomocy i odszkodowania , co sie tyczy policji to do roznoszenia ulotek o salonach masazu sie nadaja zwolnic bande darmozjadow ,cale to polskie prawo to smiech na sali chyba dla bogatych i dla wladzy stworzone
Odpowiedzspolem_gość
24.06.2015, 20:33
Tylko presja społeczna,gołym okiem widać powiązania-"a miało być tak pięknie,a miało nie wiać w oczy nam....."
Odpowiedzsowa _gość
26.06.2015, 11:32
tczewska sitwa
W tej sprawie policja mataczyła od początku zdarzenie miało miejsce kilka metrów od kamery ,nie srawdzono nagrania W mieście jest podobno 100 kamer można było sprawdzić z innych i dokładnie byłoby widać kto jechał Policjanci którzy doprowadzili do takiej sytuacji powinni mieć zarzuty niedopełnienia obowiązku a może nawet ukrywania przestępcy To jest sygnał dla innych sprawców wypadków uciekajcie a potem tłumaczcie się brakiem pamięci komu pożyczyliście ,czy wtedy policja i prokuratura też bezradnie będą rozkładać ręce ? ta sprawa powinna trafić do innego sądu
Odpowiedz