W ostatni wtorek (20.03) zapadł wyrok w toczącej się w tczewskim sądzie rozprawie likwidatora Stoczni Tczew S.A. Sąd uniewinnił go od zarzutów związanych z niewypłaceniem pracownikom wynagrodzenia w okresie od listopada 2010 r. do marca 2011 r. oraz nieuiszczenia składek na ubezpieczenie i fundusz pracy. Uznano winę obwinionego jedynie w zakresie niepowiadomienia o zmianie miejsca prowadzenia działalności z Tczewa na Chojnice. Obecni na sali rozpraw stoczniowcy, którzy wciąż walczą o swoje zaległe wynagrodzenia, byli zdziwieni takim obrotem sprawy.
Na wniosek stoczniowców w okresie od stycznia do kwietnia minionego roku do kontroli przystąpili Inspektorzy Państwowej Inspekcji Pracy, którzy sprawdzali Stocznię Tczew Sp. z o.o. w upadłości z siedzibą w Tczewie, zarządzaną przez syndyka oraz Stocznię Tczew S.A. w likwidacji z siedzibą w Chojnicach. Pokłosiem kontroli była rozprawa, która w ostatni wtorek zakończyła się przed Sądem Rejonowym w Tczewie - Jan Gąsowski, likwidator Stoczni Tczew, został obwiniony o niewypłacenie wynagrodzenia w okresie od listopada 2010 r. do marca 2011 r., nieuiszczenie składek na ubezpieczenie i fundusz pracy oraz niepowiadomienie o zmianie miejsca prowadzenia działalności z Tczewa na Chojnice. Sąd oddalił dwa pierwsze punkty zarzutu.
- Za wykroczenie odpowiada ten, kto popełnia czyn zabroniony, społecznie szkodliwy i komu można przypisać winę w chwili czynu. O ile wypełnione zostały przedmiotowe znamiona wykroczeń, o tyle stan faktyczny ustalony w niniejszej sprawie nie pozwala na przypisanie obwinionemu winy. - uzasadniał wyrok sędzie Marcin Matusiak.
Sąd podkreślał, że ustalony w wyniku procesu stan praktyczny jest bezsporny, strony różniły się natomiast co do skutków prawnych, jakie wywodziły się z tego stanu:
- Zakład pracy przeszedł na nowego pracodawcę - Stocznię Tczew SA z dniem 1. sierpnia 2010 roku. Wbrew twierdzeniom obwinionego nie przeszedł z powrotem na poprzedniego pracodawcę z dniem doręczenia syndyk masy upadłościowej oświadczenia o uchyleniu się od skutków prawnych oświadczenia złożonego pod wpływem błędu. Zdaniem sądu nie doszło do skutecznego uchylenia się od skutków prawnych oświadczenia woli. - kontynuował sędzia.
Sąd dodał, że Stocznia Tczew SA powinna była wypłacić pracownikom wynagrodzenie za okres objęty zarzutem, ale...
- Na obwinionym jako prezesie zarządu spoczywał taki obowiązek, jednakże należy podkreślić, że odpowiedzialność z artykułu 282 Kodeksu Pracy można przypisać tylko temu sprawcy, z którego winy nie doszło do wypłacenia należnych pracownikom świadczeń. Aby przyjąć zawinienie tego sprawcy, należy ustalić, czy nie istniała przyczyna, która należycie usprawiedliwiałaby niewypłacenie świadczeń. W niniejszej sprawie taką przyczyną był brak dochodów po stronie pracodawcy, niepozwalający na wypłacenie wynagrodzenia za świadczoną pracę, czy za okres pozostawania w gotowości do jej świadczenia. Za tę przyczynę obwiniony nie może w żaden sposób odpowiadać, bo objął swoje stanowisko dopiero w dniu 19. października 2010 roku. O obiektywnym braku możliwości wypłacenia środków świadczy fakt, że do października 2010 roku spółka Stocznia Tczew SA zanotowała około półmilionową stratę. Te wszystkie rozważania dotyczą również zarzutu określonego w punkcie drugim (nieuiszczenia składek na ubezpieczenie i fundusz pracy - przyp. red).
Sędzia prowadzący sprawę tłumaczył również, że obwiniony jako prezes zarządu, miał obowiązek, począwszy od daty objęcia swojej funkcji, poinformowania inspektora pracy o miejscu prowadzenia działalności.
- Za przypisane wykroczenie grozi kara od 1 do 30 tys. zł. Wymierzając karę, sąd miał na uwadze krótki okres braku zawiadomienia, jaki miał miejsce w niniejszej sprawie, a na skutek przeprowadzonej kontroli doszło do dopełnienia obowiązku przez obwinionego. - mówił sędzia.
Podczas odczytania wyroku byli obecni byli pracownicy stoczni, których zapytaliśmy o ich obecną sytuację:
- Ach... Ręce opadają. - mówili krótko.
Za niepowiadomienie o zmianie miejsca prowadzenia działalności w okresie rzeczonym sprawą były likwidator został obłożony karą 2 tys. zł. Kosztami procesowymi związanymi z pierwszym zarzutem został obciążony Skarb Państwa, zaś w zakresie punktu drugiego wyroku obwiniony musi pokryć koszty postępowania. Ani Jan Gąsowski, ani jego pełnomocniczka nie pojawili się na odczytaniu wyroku. Wyrok ogłoszony we wtorek nie jest prawomocny. Stronom przysługuje apelacja do Sądu Okręgowego w Gdańsku. Dodajmy, że tematami związanymi z tczewską stocznią zajmuje się nie tylko tczewski wymiar sprawiedliwości. Przed Sądem Okręgowym w Gdańsku toczy się sprawa z powództwa syndyka masy upadłościowej. Do gdańskiego sądu trafiła też sprawa zaległych wynagrodzeń stoczniowców, którymi zajmował się dotąd Sąd Pracy w Malborku - wymiar sprawiedliwości nakazał spłatę zaległych wynagrodzeń. Sprawą stoczniowców ma zbadać również Sąd Gospodarczy.
Na wniosek stoczniowców w okresie od stycznia do kwietnia minionego roku do kontroli przystąpili Inspektorzy Państwowej Inspekcji Pracy, którzy sprawdzali Stocznię Tczew Sp. z o.o. w upadłości z siedzibą w Tczewie, zarządzaną przez syndyka oraz Stocznię Tczew S.A. w likwidacji z siedzibą w Chojnicach. Pokłosiem kontroli była rozprawa, która w ostatni wtorek zakończyła się przed Sądem Rejonowym w Tczewie - Jan Gąsowski, likwidator Stoczni Tczew, został obwiniony o niewypłacenie wynagrodzenia w okresie od listopada 2010 r. do marca 2011 r., nieuiszczenie składek na ubezpieczenie i fundusz pracy oraz niepowiadomienie o zmianie miejsca prowadzenia działalności z Tczewa na Chojnice. Sąd oddalił dwa pierwsze punkty zarzutu.
- Za wykroczenie odpowiada ten, kto popełnia czyn zabroniony, społecznie szkodliwy i komu można przypisać winę w chwili czynu. O ile wypełnione zostały przedmiotowe znamiona wykroczeń, o tyle stan faktyczny ustalony w niniejszej sprawie nie pozwala na przypisanie obwinionemu winy. - uzasadniał wyrok sędzie Marcin Matusiak.
Sąd podkreślał, że ustalony w wyniku procesu stan praktyczny jest bezsporny, strony różniły się natomiast co do skutków prawnych, jakie wywodziły się z tego stanu:
- Zakład pracy przeszedł na nowego pracodawcę - Stocznię Tczew SA z dniem 1. sierpnia 2010 roku. Wbrew twierdzeniom obwinionego nie przeszedł z powrotem na poprzedniego pracodawcę z dniem doręczenia syndyk masy upadłościowej oświadczenia o uchyleniu się od skutków prawnych oświadczenia złożonego pod wpływem błędu. Zdaniem sądu nie doszło do skutecznego uchylenia się od skutków prawnych oświadczenia woli. - kontynuował sędzia.
Sąd dodał, że Stocznia Tczew SA powinna była wypłacić pracownikom wynagrodzenie za okres objęty zarzutem, ale...
- Na obwinionym jako prezesie zarządu spoczywał taki obowiązek, jednakże należy podkreślić, że odpowiedzialność z artykułu 282 Kodeksu Pracy można przypisać tylko temu sprawcy, z którego winy nie doszło do wypłacenia należnych pracownikom świadczeń. Aby przyjąć zawinienie tego sprawcy, należy ustalić, czy nie istniała przyczyna, która należycie usprawiedliwiałaby niewypłacenie świadczeń. W niniejszej sprawie taką przyczyną był brak dochodów po stronie pracodawcy, niepozwalający na wypłacenie wynagrodzenia za świadczoną pracę, czy za okres pozostawania w gotowości do jej świadczenia. Za tę przyczynę obwiniony nie może w żaden sposób odpowiadać, bo objął swoje stanowisko dopiero w dniu 19. października 2010 roku. O obiektywnym braku możliwości wypłacenia środków świadczy fakt, że do października 2010 roku spółka Stocznia Tczew SA zanotowała około półmilionową stratę. Te wszystkie rozważania dotyczą również zarzutu określonego w punkcie drugim (nieuiszczenia składek na ubezpieczenie i fundusz pracy - przyp. red).
Sędzia prowadzący sprawę tłumaczył również, że obwiniony jako prezes zarządu, miał obowiązek, począwszy od daty objęcia swojej funkcji, poinformowania inspektora pracy o miejscu prowadzenia działalności.
- Za przypisane wykroczenie grozi kara od 1 do 30 tys. zł. Wymierzając karę, sąd miał na uwadze krótki okres braku zawiadomienia, jaki miał miejsce w niniejszej sprawie, a na skutek przeprowadzonej kontroli doszło do dopełnienia obowiązku przez obwinionego. - mówił sędzia.
Podczas odczytania wyroku byli obecni byli pracownicy stoczni, których zapytaliśmy o ich obecną sytuację:
- Ach... Ręce opadają. - mówili krótko.
Za niepowiadomienie o zmianie miejsca prowadzenia działalności w okresie rzeczonym sprawą były likwidator został obłożony karą 2 tys. zł. Kosztami procesowymi związanymi z pierwszym zarzutem został obciążony Skarb Państwa, zaś w zakresie punktu drugiego wyroku obwiniony musi pokryć koszty postępowania. Ani Jan Gąsowski, ani jego pełnomocniczka nie pojawili się na odczytaniu wyroku. Wyrok ogłoszony we wtorek nie jest prawomocny. Stronom przysługuje apelacja do Sądu Okręgowego w Gdańsku. Dodajmy, że tematami związanymi z tczewską stocznią zajmuje się nie tylko tczewski wymiar sprawiedliwości. Przed Sądem Okręgowym w Gdańsku toczy się sprawa z powództwa syndyka masy upadłościowej. Do gdańskiego sądu trafiła też sprawa zaległych wynagrodzeń stoczniowców, którymi zajmował się dotąd Sąd Pracy w Malborku - wymiar sprawiedliwości nakazał spłatę zaległych wynagrodzeń. Sprawą stoczniowców ma zbadać również Sąd Gospodarczy.
Komentarze (10) dodaj komentarz
Gość_gość
22.03.2012, 06:26
CYRK
GORZEJ JAK W CYRKU , NAJLEPIEJ TO JESZCZE LUDZIOM BY DOJ**......
Odpowiedzgo.ść 66_gość
22.03.2012, 07:27
gdzie jest prawo
Ciekawe jaki wyrok wydałby sędzia gdyby chodziło o kogoś z jego rodziny lub znajomych. To nie wyrok a cyrk.
OdpowiedzALEJAJA_gość
22.03.2012, 07:31
i wszystko jasne
Tylko co z pracownikami. Nikt d..y nie ruszy i nie pomyśli. pracownicy nie otrzymywali wynagrodzenia ani też nie mogli podjąć innej pracy, bo zostaliby --- zwolnieniu :O) JEDNA WIELKA FARSA. BRAK ODPOWIEDZIALNEGO. A wymiarowi sprawiedliwości i policji najlepiej wychodzi karanie za złe parkowanie i picia piwa w parku.
Odpowiedzyhy_gość
22.03.2012, 07:43
"W niniejszej sprawie taką przyczyną był brak dochodów po stronie pracodawcy". Co za kpina!!! A gdzie ryzyko gospodarcze jakie ma obowiązek ponosić pracodawca???jeśli była strata po stronie zakładu to kto za nią odpowiada/jest jej winny jak nie pracodawca?naprawdę - ręce opadają!!!
Odpowiedzhejaho
22.03.2012, 08:23
szkoda ludzi i zmarnowanego zakładu. a mogło się tam pewniej jeszcze produkować
Odpowiedzkajot551_gość
22.03.2012, 09:04
Sądy w Tczewie
Jeśli jeszcze ktoś wierzy że w Tczewie w Sądzie można znalezc sprawiedliwośc to TERAZ NAIWNOSC I INFANTYLNOSC ustąpi i nastąpi OTRZEZWIENIE .Jakich mamy sędziów i prokuratorów i KOGO ONI REPREZENTUJA TO WIDAC I CZUC.Gdyby SEDZIA NIE DOSTAL przez kilka miesięcy POborów ,ani możliwości na zasiłek dla bezrobotnych TO CO BY ZROBIL.WTEDY by POwiedział jaką mamy SPRAWIEDLIWOSC W TYM KRAJU ZA RZADOW TUSKU-TUSKU słabych,biednych ,bezrobotnych WYKONCZYC I BEDZIE SWIETY SPOKOJ "ELYTY" reszte POzamykac nie bedą chodzić do sądów NA PANOW SKARZYC.
Odpowiedzxx_gość
22.03.2012, 10:06
naprawdę sprawiedliwość
Co pracowników zatrudnionych obchodzi problem finansowy i straty pracodawcy. gdyby wymiar sprawiedliwości nie wypłacił sędziemu wynagrodzenia za kilka miesięcy na pewno by żądał od pracodawcy wypłaty należnego wynagrodzenia. Obojętnie czy pracodawca ma straty czy nie walczył by o swoje czy nie.W tczewskim sądzie naprawdę wydaje się wyroki bez ludzkiego sumienia .
Odpowiedzmarta_gość
22.03.2012, 15:51
:)
Opublikowac wizerunki sedziow, a niech pozniej sie prosza o droge do sliwin i notorycznie lamia przepisy, vide arykul prponuje sie przejsc po tym Pieknym zakatku, sama dzisiaj bylam pieszo i sie przoknalam
OdpowiedzTczewianin_gość
22.03.2012, 22:39
KRADZIEŻ
to jest KRADZIEŻ W BIAŁY DZIEŃ, na oczach wszystkich. Sprawdzony schemat: odczekać, odczekać i na koniec nie wypłacić zaległych wypłat i kopnąc w dup.e
OdpowiedzLOGIKA_gość
31.03.2012, 17:56
MAM POMYSŁA
Syndyk niech sprzeda na złom stocznie z stoczni zrobią porcik dla turystyki i wszyscy zadowoleni pracownicy dostana kase za złom miasto ma 60 % udziału w stoczni to bedzie miało 60% w porcie i tczew zyska fajna miejscówe
Odpowiedz